sobota, 25 stycznia 2014

Siedem

Maja
Po zjedzonym obiedzie ja udałam się do kuchni pozmywać naczynia a Oskar i Bartek wyszli do ogrodu pograć w piłkę tak jak to obiecał siatkarz mojemu synowi dzień wcześniej.
 Kiedy skończyłam zmywać wyszłam na taras. Usiadłam na jednym z leżaków i przyglądałam się temu co wyrabiają siatkarz i Mały. Kurek o dziwo nie kopał piłki ale delikatnie rzucał ją na ręce Oskarka, który próbowała ją odbijać. Sama nie wiem ile czasu tak siedziałam przyglądają się temu co robią. Kiedy tak patrzyłam uśmiech mimowolnie wkradał się na moją twarz. Dwóch najważniejszych facetów w moim życiu świetnie się bawiło. W tamtej chwili zaczęłam żałować, że kilka lat temu nie powiedziałam Bartkowi prawdy. Zastanawiałam się nad tym jak wyglądałoby teraz nasze życie kiedy poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, że jest  to dłoń Kurka.
- Nie chciałbym przeszkadzać ale - zaczął - mógłbym prosić o coś do picia? - zapytał robiąc maślane oczy.
- Jasne, że tak - odpowiedziałam z uśmiechem i udałam się do kuchni po napoje dal całej naszej trojki. Po chwili wróciłam na taras z tacą, na której były trzy szklanki, dzbanek soku pomarańczowego i talerzyk z ciastkami. Nalałam każdemu soku.
- Jejku nawet sobie nie wyobrażałem, że tak małe dziecko może mieć tyle energii w sobie - powiedział Bartek kiedy siedzieliśmy na tarasie popijając sok.
- Chyba mi nie powiesz, że Oskar Cię tak wymęczył?
- No troszkę tak - odpowiedział z uśmiechem.
Nie długo było nam dane posiedzieć i porozmawiać ponieważ Oskarek stwierdził, że Bartek musi z nim jeszcze pograć. Siedziałam na leżaku kiedy Mały zawołał:
- Mamo chodź pograsz z nami.
- Oskar ale ja nie umiem grać.
- Bartek Ci pokaże, proszę - powiedział robiąc maślane oczka.
Chcąc nie chcąc nie miałam wyjścia i musiałam do nich dołączyć. Zabawom i wygłupom nie było końca. Dopiero kiedy na dworze zaczęło się robić chłodno weszliśmy do domu. Około godziny 20 wyszłam odprowadzić z synkiem Kurka do bramy gdzie było zaparkowane jego auto.
- Dziękuję za mile spędzone popołudnie - powiedział Bartek.
- Nie to my dziękujemy, że nas odwiedziłeś - stwierdziłam.
- Nie ma za co naprawdę się świetnie bawiłem.
- Bartek kiedy znowu do nas przyjdziesz? - zapytał siatkarza Oskar.
- Kiedy tylko będziesz chciał i kiedy twoja mama się zgodzi.
Pożegnaliśmy się z Bartkiem a kiedy ten wsiadł do swojego samochodu i odjechał zabrałam syna do domu. Kiedy Oskar już spał postanowiłam trochę poczytać książkę. Było jakoś po 23 jak udałam się pod prysznic a następnie udałam się do sypialni i od razu zasnęłam.

Obudziłam się parę minut przed ósmą. Ubrałam się i poszłam do pokoju synka.

 Kiedy weszłam, od razu zauważyłam, że Małym nie najlepiej się czuję. Zmierzyłam mu gorączkę, termometr wskazywał 38 kresek. No i co ja teraz zrobię? - pomyślałam przecież cioci nie ma a ja muszę iść do pracy. Nie mając innego wyjścia postanowiłam, że zadzwonię do prezesa z prośbą o tydzień urlopu. Podczas rozmowy opowiedziałam szefowi to, że Oskar się rozchorował i nie mam go z kim zostawić. Prezes zrozumiał tą sytuację i powiedział, że mam pojawić się w klubie dopiero w niedzielę podczas pierwszego meczu Lube w nowym sezonie serie A. Zaraz po śniadaniu pojechałam z synem do lekarza, który od razu stwierdził, że to tylko przeziębienie. Wypisał wszystkie potrzebne lekarstwa i zapowiedział żebym nie wypuszczała syna przez tydzień na dwór. Po powrocie do domu położyłam Oskara do łóżka, włączyłam mu bajkę a sam postanowiłam coś ugotować na obiad. Cały dzień minął na tym, że przesiedzieliśmy z Małym u mnie w sypialni oglądając bajki. No bo co można robić z dzieckiem, które jest chore i ma gorączkę. Następnego dnia obudził mnie telefon, spojrzałam na zegarek. Była godzina 9:34.
- Halo - powiedziałam lekko zaspana.
- Cześć Maja - przywitał się Bartek.
- O hej.
- Dzwonię zapytać jak tam Oskar się czuję, bo prezes powiedział, że nie będzie Cię przez cały tydzień bo jest chory.
- A dziękuję, że dzwonisz. Teraz już lepiej, byłam z nim u lekarza i okazało się, że to tylko przeziębienie, posiedzi parę dni w domu i na pewno mu przejdzie.
- To dobrze. W takim razie życzę Małemu powrotu do zdrowia i do zobaczenia.
- Do zobaczenia - pożegnałam się i nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
Dzień minął nadspodziewanie szybko. Rozmawiałam z ciocią, która dzwoniła zapytać co u nas a także z mamą. Po południu odwiedziła nas Oliwia. Po dwugodzinnych pogaduszkach musiała niestety jechać bo dostała ważny telefon z firmy. Wieczorem kiedy Oskarek zasnął postanowiłam trochę ogarnąć w domu a następnie sama udałam się spać. Tydzień minął bardzo szybko, nim się obejrzałam był piątek. Mój syn zdążył już wyzdrowieć. W piątek z samego rana kiedy się ubrałam i przygotowałam śniadanie zadzwoniłam do Bartka, że jeśli ma dziś czas to może wpaść do mojego domu na kolejną lekcję włoskiego, które ostatnio trochę zaniedbaliśmy z powodu choroby Małego. Umówiłam się z przyjmującym na godzinę 18.  Na kilka minut przed 18 usłyszałam dzwonek do drzwi. Ruszyłam je otworzyć kiedy ubiegł mnie w tym syn.

Bartek
- Cześć Bartek - powiedział otwierając przed mną drzwi Oskar.
- Hej maluchu - przywitałem się przybijając z chłopcem "żółwika".
- Cześć - koło nas pojawiła się Majka.
- Dzień dobry - powiedziałem i cmoknąłem dziewczynę w policzek.
- Wchodź dalej - oznajmiła zapraszając mnie do salonu.
Zanim wzieliśmy się za kolejną lekcję włoskiego musiałem obiecać Oskarowi, że po jej skończeniu obejrzę z nim bajkę. Lekcja trwała jakieś dwie godziny. Zaraz po niej całą trójką zasiedliśmy na salonowej kanapie żeby obejrzeć jak zdecydował Mały "Shreka". 

Oglądaliśmy bajkę kiedy zauważyłem, że Maja i Oskar zasnęli. Wyłączyłem telewizor a sam ułożyłem się wygodniej na kanapie nie chcąc ich budzić. Obudziłem się z dziwnym przeczuciem, że nie jestem u siebie w domu. Zorientowałem się, że zasnąłem razem z Majką i jej synkiem na kanapie i tu spędziłem całą noc. Głowa dziewczyny leżałam na moim ramieniu a chłopiec wtulony był w bok swojej mamy. W tej chwili przez moją głowę przeszła myśl, że tak właśnie chciałbym żeby wyglądała moja rodzina. Ale czy kiedykolwiek mogłem na to liczyć? Po chwili obudziłam się Maja. 
- Tylko mi nie mów, że przespaliśmy tak całą noc? - zapytała.
- Właśnie tak było.
- Jejku ja Cię tak strasznie przepraszam.
- Nie no co ty, przecież to nie twoja wina.
- Własnie, że moja bo gdyby Oskar nie wymyślił tego oglądania to nie musiałbyś spać całą noc na kanapie.
- Oj przestań, przecież to tylko dziecko - powiedziałem a w tej chwili obudził się chłopiec.
Maja oznajmiła, że skoro już nocowałem u nich to ona nie pozwoli mi wyjść bez śniadania. Kiedy jedliśmy naleśniki do domu weszła pani Jola, która wróciła z podróży. 

Mamy kolejny. Rozdział zostawiam co do oceny wam i liczę, że z chęcią będziecie go komentować.
Pozdrawiam serdecznie, Klara.
Do soboty!

niedziela, 19 stycznia 2014

Sześć

Maja
11 października 2013r
Z samego rana ubrałam się i wyszykowałam do pracy. 

Zaraz po śniadaniu zawiozłam Oskara do przedszkola a potem udałam się do na trening siatkarzy Maceraty.
- Cześć - przywitałam się z Bartkiem buziakiem w policzek.
- Cześć, wiesz jak się wczoraj przestraszyłem jak Cię nie było na treningu. Myślałem, że coś się stało. - powiedział.
- Nic się nie stało, po prostu dostałam wolne.
- Wiem prezes nam powiedział.
- A pamiętasz, że mamy dziś lekcję?
- Tak jasne, że pamiętam.
- Czyli widzimy się o 18 u Ciebie?
- Jak najbardziej.
Po chwili naszą rozmowę przerwał trener, który wezwał siatkarza na rozgrzewkę przed treningiem. Zaraz po skończonym treningu pojechałam odebrać synka z przedszkola a następnie wróciliśmy do domu. Wzięłam się za gotowanie obiadu. Po 40 minutach razem z Małym i ciocią mogliśmy zajadać się zrobionym przeze mnie kurczakiem w ziołach. Po obiedzie Oskar poprosił abyśmy wyszli na spacer. Pospacerowaliśmy trochę ulicami Maceraty aby około godziny 17 wrócić do domu. Zaraz potem wsiadłam w swój samochód i pojechałam do mieszkania polskiego przyjmującego. 
- Hej - otworzył mi drzwi lekko zaspany Bartek.
- Hej. Czy ja mam wrażenie czy ty właśnie spałeś?
- No jakoś tak wyszło, że zasnąłem.
- Oj Bartek, Bartek.
- No co jakoś tak wyszło.
- Dobra już nic nie mówię, to co bierzemy się za włoski?
- Jak najbardziej.
Po 2 godzinach powtarzania podstawowych słów po włosku uznałam, że na dziś wystarczy. Zaraz potem pożegnałam się z siatkarzem i wróciłam do domu.
Następnego dnia zaraz po tym jak zjedliśmy śniadanie postanowiłam, że wybiorę się dziś z Oskarem na basen. Była sobota a to oznaczało, że mam dziś wolne. Ubrałam się a następnie zapakowałam wszystkie potrzebne nam rzeczy. Spakowałam sobie kostium, Małemu kąpielówki i dwa ręczniki. Około godziny 10 wyjechaliśmy z Oskarkiem z domu moim samochodem. Na basenie wykupiłam nam bilety na 2 godziny pobytu. Poszliśmy z synem do przebieralni aby się przebrać a chwilę potem byliśmy już w małym basenie. Bawiliśmy się w najlepsze kiedy usłyszałam za sobą czyjś głos:
- O cóż za spotkanie?
- Co ty tu robisz? - zapytałam Michaela.
- Pewnie to co wy. Przyszedłem się trochę zrelaksować - powiedział z tym swoim cwaniackim uśmieszkiem - Zastanowiłaś się nad tym co ci ostatnio powiedziałem?
- Jeśli masz na myśli to czy między nam może być coś więcej to odpowiadam, że nie. Nie masz na co liczyć bo w życiu nie będę twoją dziewczyną - odparłam stanowczo i zabrałam Małego jak najdalej od Baranowicza. 
- Jak chcesz ale wiedz, że nie odpuszczę tak łatwo - krzyknął za nami.
Zabrałam syna do basenu dla dzieci żebym mogła spokojnie spędzić czas z Małym. Bawiliśmy się na zjeżdżalniach kiedy Oskar zobaczył znajomą postać.
- Bartek!!!!! - krzyknął i pobiegł w stronę siatkarza wskakując mu przy tym na ręce.
- Cześć maluchu - powiedział do Małego.
- Cześć Bartek - przywitałam się z Kurkiem podchodząc do nich - Przepraszam za niego ale nie mogłam go powstrzymać jak Cię zobaczył.
- Nic się nie stało przecież to tylko dziecko - odpowiedział wskazując na chłopca, którego cały czas trzymał na rękach.
- Mimo to przepraszam.
- Bartek chodź pobawisz się ze mną piłką? - wypalił Oskarek.
- Ale Oskar, Bartek przyszedł tutaj popływać a nie bawić się z tobą piłką - powiedziałam a raczej stwierdziłam.
- Oj dobra, nie przesadzaj. To jak idziemy grać? - zapytał mojego syna, który od razu pociągnął Bartka w kierunku basenu dla dzieci gdzie była jego piłka.
Po jakiejś godzinie zabawy z Oskarem i Kurkiem zauważyłam, że musimy się już zbierać. Po wielkich trudach i obietnicy polskiego przyjmującego, że pojawi się jutro u nas w domu żeby pograć z Oskarem w piłkę udało mi się wyciągnąć go z basenu. Pożegnaliśmy się z siatkarzem i poszliśmy do przebieralni aby z powrotem przebrać się w ciuchy i wrócić do domu. Na miejscu byliśmy o 14 gdzie ciocia czekała już na nas z obiadem. Po zjedzeniu posiłku postanowiłam, że Oskarowi i mi należy się odpoczynek po zabawie na pływalni. Zabrałam Małego do swojej sypialni i włączyłam bajkę na laptopie. Nie zdążyłam się nawet dobrze ułożyć kiedy spostrzegłam, że mój synek zasnął. Postanowiłam, że mi także przyda się chwila odpoczynku i również oddałam się krainie snów. Około godziny 17 obudził mnie cichy szept nad uchem.
- Mamo - szeptał Oskar. Otworzyłam lekko oczy.
- Co się stało skarbie - zapytałam syna.
- Nic ciocia kazała mi Cię obudzić bo powiedziała, że jak będziesz długo spać w dzień to w nocy nie zaśniesz - oznajmił.
- Idź i powiedz cioci, że już wstałam i zaraz do was przyjdę - powiedziałam i pocałowałam Małego w nosek. 
Kiedy chłopiec wybiegł z mojej sypialni postanowiłam, że na dziś wystarczy tego leniuchowania bo naprawdę w nocy nie zasnę. Podniosłam się z łóżka i poszłam do salonu gdzie ciocia oglądała z Oskarem telewizję.
- Mam nadzieję, że nie gniewasz się za to, że kazałam Cię obudzić? - zapytała Jola.
- Nie no co ty ciociu, bardzo dobrze zrobiłaś bo znając mnie to bym spała i spała a w nocy chodziła po domu nie mogąc zasnąć - odpowiedziałam z uśmiechem.
Przysiadłam się do syna i ciotki i razem oglądaliśmy film, który skończył się o 19. Położyłam Oskara spać a sama pomogłam cioci spakować się na wyjazd.
- O której masz samolot do Paryża? - zapytałam.
- O 10 muszę być na lotnisku - odpowiedziała.
- W takim razie odwieziemy Cię z Oskarkiem.
Kiedy skończyliśmy pakowanie postanowiłam zadzwonić do Bartka aby upewnić się, że nasze jutrzejsze plany są wciąż aktualne.
- Cześć Bartek - przywitałam się.
- Cześć.
- Pamiętasz, że masz być jutro u nas o 14? - zapytałam dla upewnienia się.
- Jasne, że pamiętam przecież obiecałem to Oskarowi.
- Wiem i dziękuję, że się zgodziłeś.
- Nie ma sprawy przecież wiesz, że i tak bym się nudził w domu.
- W takim razie do zobaczenia jutro - pożegnałam się z siatkarzem.
- Pa.
Po skończonej rozmowie poszłam wziąść długą, relaksującą kąpiel. Po tym jak wyszłam z łazienki ubrałam się w piżamę a następnie udałam się do mojej sypialni gdzie już po chwili oddałam się w objęcia Morfeusza.
Obudziłam się przed 8. Wzięłam prysznic, ubrałam się a następnie poszłam obudzić mojego syna ponieważ mieliśmy odwieźć ciocię na lotnisko. 

Po tym jak obudziłam dziecko i pomogłam mu się ubrać poszliśmy do kuchni coś zjeść. Zaraz po śniadaniu zapakowałam walizkę ciotki do bagażnika a potem posadziłam Oskara z tyłu do fotelika i przypięłam pasami. Po chwili dołączyła do nas ciocia Jola i mogliśmy ruszyć w drogę. Po niecałych 30 minutach byliśmy już na miejscu. Pożegnaliśmy się a następnie ja z synem ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Kiedy byliśmy już na miejscu postanowiłam ugotować coś na obiad, przecież nie przyjmę Kurka samymi ciastkami i herbatą. Wzięłam się za gotowanie a Mały bawił się w swoim pokoju. Kiedy skończyłam gotować zegar wskazywał godzinę 13:55. Zdążyłam nakryć do stołu kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Bartka trzymającego czerwoną róże i małą torebkę prezentową.

Bartek
- Cześć - przywitałem się ze Mają buziakiem w policzek.
- Cześć, wchodź dalej.
Weszliśmy do salonu. 
- To dla Ciebie - powiedziałem i wręczyłem jej różę.
- Dziękuję ale nie musiałeś.
- Ale chciałem a zresztą nie wypadało mi przyjść bez niczego - powiedziałem a w tym samym momencie do salonu wbiegł Oskar.
- Bartek!!! - krzyknął i wskoczył mi na ręce.
- Cześć Oskar - przywitałem się z chłopcem - proszę to dla Ciebie.
- A co to jest? - zapytał mnie maluch.
- To taki drobny prezent - powiedziałem kiedy synek Mai zaczął otwierać torebkę.
- Ale super, mamo patrz co dostałem od Bartka - krzyknął Oskar wyjmując z torebki samochodzik.
- Bartek ale naprawdę nie musiałeś - oznajmiła Maja.
- Oj to tylko drobiazg.
- No dobrze ale teraz zapraszam panów do stołu bo obiad stygnie - stwierdziła Majka.

Oddaję w Wasze ręce szósty rozdział. Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego epizodu zostawicie pod nim kilka słów:)
Na kolejny zapraszam w sobotę.
Pozdrawiam, Klara

sobota, 11 stycznia 2014

Pięć

Bartek
Szedłem spacerem na trening kiedy w oddali zobaczyłem Maję. Dogoniłem ją.
- Hej - przywitałem się całując ją w policzek.
- Cześć - odpowiedziała.
- Widzę, że ty też postawiałaś na spacer - stwierdziłem.
- Tak chciałam trochę odetchnąć świeżym powietrzem.
- Stało się coś?
- Nie nic. A Bartek kiedy kolejna lekcja?
- Jeśli nie masz nic przeciwko to może być jutro.
- W takim razie widzimy się u mnie o 18.
- Nie ma sprawy.
Reszta drogi minęła nam bardzo szybko. O 15 rozpoczął się trening, który skończył się po dwóch godzinach. Po tym jak pożegnałem się z Majką od razu wróciłem do swojego mieszkania.

Maja
10 października 2013r
Obudziłam się o 8:06. Wzięłam prysznic, ubrałam się a następnie poszłam przygotować śniadanie. Zaczęłam smażyć naleśniki kiedy rozdzwonił się mój telefon.
- Dzień dobry panie prezesie - odebrałam widząc numer prezesa Lube.
- Dzień dobry Maju. Dzwonię Ci tylko powiedzieć, że nie musisz przychodzić na dzisiejszy trening.
- A to bardzo dziękuję i życzę miłego dnia - powiedziałam i nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
Dzień wolnego dobrze mi zrobi pomyślałam. Dokończyłam smażyć naleśniki a następnie poszłam obudzić mojego szkraba. 
- Oskarek wstawaj - powiedziałam budząc chłopca.
- Dzień dobry mamo - odpowiedział jeszcze zaspany.
- Choć ubiorę Cię i idziemy jeść. 
- A co?
- Naleśniki - odpowiedziałam z uśmiechem ponieważ dobrze wiedziałam, że mój syn je uwielbia.
- Hurraaaaaa!!! - krzyknął i w mgnieniu oka zaczął się ubierać. 
Kiedy wróciliśmy do kuchni ciocia już tam była. Zjedliśmy całą trójką śniadanie. Postanowiłam, że Oskar nie pójdzie dziś do przedszkola a wybierze się ze mną na zakupy. Tak więc o 10 wyszliśmy z domu i udaliśmy się do jednej z galerii handlowych. Wiadomo jak to z małym dzieckiem jest na zakupach, pierwszym odwiedzonym sklepem musiał być oczywiście sklep z zabawkami. Ku mojego zdziwienia Oskar zamiast kolejnego samochodzika do kolekcji zażyczył sobie... mikasę.
- Oskar ale po co Ci piłka, przecież ty jesteś za mały na takie rzeczy - mówiłam próbując go przekonać na inną zabawkę.
- Ale mamo proszę, proszę - mówił robiąc taką słodką minkę.
- Dobrze ale powiedz mi z kim ty się będziesz nią bawił?
- Z Bartkiem - odpowiedziała z uśmiechem.
Nie powiedziałam już nic tylko wzięłam piłkę i Małego za rękę i podążyłam do kasy zapłacić za zakup. W galerii spędziliśmy jakieś dwie godziny z czego godzina była poświęcona na jedzenie lodów, w kawiarni. Z galerii wyszłam opakowana mnóstwem toreb, w których o dziwo większą cześć stanowiły ciuchy dla Oskara. Do domu wróciliśmy przed 13 gdzie czekał już na nas obiad przygotowany przez ciocię. 
- Majuś w następnym tygodniu będziesz musiała dać sobie radę sam ponieważ wyjeżdżam w delegację (ciocia pracowała jako tłumacz w jednej z firm) - powiedziała Jola.
- Dobrze nie ma sprawy przecież nie raz było tak, że zostawałam sama z dzieckiem - uśmiechnęłam się aby nie martwiła o nas.
- Ale na pewno dasz sobie radę? Bo ten wyjazd jest już w niedzielę rano a wracam w sobotę.
- Damy sobie radę. Będę zaprowadzać Oskara do przedszkola a potem go odbierać. A tak w ogóle to gdzie ten wyjazd?
- Lecę do Paryża.
- O to fajnie.
Po skończonym obiedzie postanowiłam, że posprzątam trochę w domu. Była 17 kiedy zadzwonił mój telefon.
- No cześć mamo - przywitałam się z moją rodzicielką.
- Cześć córciu.
- Coś się stało, że dzwonisz?
- Nie nic chciałam tylko zapytać co u was słychać?
- Wszystko po staremu: ja pracuję, Oskar chodzi do przedszkola, ciocia pomaga nam jak tylko może.
- Bardzo mnie to cieszy. A co z Bartkiem?
- Mamo a co ma być? On już dawno mi wybaczył, że wtedy wyjechałam a teraz jesteśmy przyjaciółmi.
- To dobrze.
Porozmawiałyśmy jeszcze jakieś pół godziny a następnie wziełam się za prasowanie ciuchów.

Bartek
Na dzisiejszym treningu nie było Maii. Trochę mnie to zdziwiło ale potem okazało się, że prezes dał jej poprostu dzień wolny. Nie widziałem się z nią od wczoraj a już zdążyłem się z tęsknić za jej cudownym uśmiechem i błękitnymi oczami. Z każdym kolejnym dniem coraz częściej uświadamiam sobie, że ja nigdy nie przestałem jej kochać. Moje uczucia do niej nie zmieniły się nawet wtedy gdy się rozstaliśmy. One poprostu wygasły a teraz wróciły. Narazie nie powiem jej tego, bo co jeśli ona nie czuje tago samego co ja? Nie chcę popsuć tego co jest teraz między nami.

Zostawiam Wam piąty rozdział mojego opowiadania. Po raz kolejny dziękuję wszystkim za komentarze i ponad 6000 wyświetleń. Jesteście naprawdę niesamowite:)
Zachęcam do dalszego komentowania.
Do następnej niedzieli.
Pozdrawiam, Klara :*

niedziela, 5 stycznia 2014

Cztery

Maja
Po powrocie do domu wzięłam się za gotowanie obiadu a następnie zajęłam się przygotowywaniem sukienki na dzisiejszy wieczór. Ok. godziny 13 do domu wróciła ciocia z moim synkiem, którego odebrała z przedszkola. Po zjedzonym obiedzie postanowiłam spędzić trochę czasu z Oskarem dlatego też wybraliśmy się na spacer. Kiedy wróciliśmy poprawiłam makijaż i pojechałam do kawiarni, w której byłam umówiona z Oliwią. Weszłam do środka a ona już na mnie czekała.
- Część Oli - przytuliłam przyjaciółkę na powitanie.
- Cześć - odpowiedziała także mnie przytulając.
- Jak tam podróż do Rzymu? - zapytałam.
- Ty mi lepiej powiedz jak przeżyłaś przyjazd Kurka.
- W sumie to nie było aż tak źle. Bartek nie ma mi za złe, że wtedy wyjechałam i dogadujemy się jakoś. W zasadzie to nie mamy innego wyjścia przecież pracujemy razem a także dostałam zadanie od prezesa żeby nauczyć Bartka włoskiego.
- O to widzę, że spędzacie razem dużo czasu.
- Trochę tak.
- A powiedziałaś mu o Oskarze?
- Tak Bartek poznał Małego już na drugi dzień po przyjeździe tutaj.
- Ale jak to?
- Byłam z nim żeby pokazać mu trochę okolicy i kiedy byliśmy w parku zobaczył nas Oskar, który był tam z ciocią i podbiegł i jakoś tak wyszło.
Posiedzieliśmy z Oliwką jeszcze dwie godziny w kawiarni a potem obie musiałyśmy się zbierać. Ok 18 zaczęłam się szykować na bankiet ( w końcu musiałam jakoś wyglądać ). Ubrałam się w sukienkę, zakręciłam delikatne loki oraz zrobiłam delikatny makijaż.

Kiedy byłam już gotowa poszłam pożegnać się z ciocią i ucałować syna na dobranoc a następnie zadzwoniłam po taksówkę. W restauracji byłam dokładnie o 19:59 czyli nie spóźniłam się. Wchodząc do środka podszedł do mnie Bartek.
- Chciałem Cię jeszcze raz przeprosić za to co stało się na treningu - zaczął.
- Ale ja naprawdę nie jestem na ciebie zła - odpowiedziałam.
- W takim razie kamień spadł mi z serca, to co wchodzimy?
- Wchodzimy.
Weszliśmy do środka gdzie byli już wszyscy zawodnicy i sztab szkoleniowy.  Bartek pomógł mi z moim płaszczem a następnie usiedliśmy ze wszystkimi przy stole. Ja siedziałam między Ivanem a Kurkiem. Po zjedzonej kolacji wszyscy zaczęli rozmawiać a ja postanowiłam wyjść na taras żeby się przewietrzyć, po chwili obok mnie pojawił się Michael.
- Czemu jesteś tutaj a nie w środku? - zapytał.
- Chciałam się trochę przewietrzyć - odpowiedziałam.
- Mówiłem Ci już jak pięknie dziś wyględasz?
- Mówiłeś ale dziękuję - powiedziałam uśmiechając się.
- Maja bo ja muszę Ci coś powiedzieć. Od dawna mi się podobasz, jesteś świetną dziewczyną i chciałbym żebyś była kimś więcej niż tylko koleżanką z klubu - oznajmił i pocałował mnie w usta. 
- Co ty do cholery wyprawiasz!!! - wrzasnęłam odpychając go od siebie.
- Myślałem, że tobie też na mnie zależy.
- Niestety się pomyliłeś.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale, od razu mówię żebyś nie oczekiwał ode mnie czegoś więcej, możemy być tylko i wyłącznie przyjaciółmi - powiedziałam zdenerwowana całą sytuacją.
- Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś zmienisz zdanie - oznajmił wracając z powrotem do środka.
- Na pewno nie - powiedziałam sama do siebie.
Jak on w ogóle mógł pomyśleć, że ja, że my możemy być razem? W życiu nie dawałam mu żadnych znaków do tego aby mógł myśleć, że mi się podoba.

Bartek
Wyszedłem poszukać Majki a kiedy doszedłem do drzwi prowadzących na teraz zobaczyłem jak rozmawia z Baranowiczem, drzwi były uchylone dlatego wszystko słyszałem. On ją pocałował! Na moje szczęście nie spodobało jej się to bo chyba tego bym już nie wytrzymał. W zasadzie to zdawałem sobie sprawę z tego, że Maja to młoda i piękna kobieta a w kolejce po jej serce mogę konkurować nie tylko ja. Mam tylko nadzieję, że Majka nie zwróci uwagi na tego kretyna i, że odwzajemni moje uczucia. Podeszłem do niej i narzuciłem na jej ramiona moją marynarkę ponieważ była w samej sukience a noc nie była wcale taka ciepła.
- Przeziębisz się - powiedziałem.
- Dziękuję - odpowiedziała.
- Maja ja nie chcę się wtrącać w twoje życie ale czy ty i on... - urwałem.
- Bartek jeżeli chodzi Ci o to co wydarzyło się przed chwilą to, to nie miało dla mnie żadnego znaczenia, to Michael mnie pocałował.
- Widziałem.
- Myślałam, że jesteśmy zwykłymi znajomymi a on wyskakuje z tym, że chce czegoś więcej.
- Nie wiem co ci powiedzieć, ale jeżeli czujesz coś do niego to nie zmarnuj szansy na szczęście.
- On nic dla mnie nie znaczy.
- Chyba sama wiesz co będzie dobre dla Ciebie i Oskara - powiedziałem. A w moich myślach pojawiła się wizja naszej wspólnej przyszłości.
- Dziękuję Bartek - odpowiedziała całując mnie w policzek - chodź do środka bo w końcu ty się przeziębisz.
- W takim razie panie przodem - stwierdziłem otwierając drzwi tarasu przed Mają.
Około północy wszyscy zaczęli się rozchodzić. My z Majką zrobiliśmy to samo.
- Chodź podwiozę Cię przecież nie będziesz wracać taksówką jak ja jadę samochodem - oznajmiłem.
- Nie nie chcę robić kłopotu -odpowiedziała. 
- Co ty w ogóle gadasz, wsiadaj i nie marudź.
Całą drogę rozmawialiśmy o tym jak mi się podoba w nowym klubie. Po 10 minutach byliśmy pod jej domem.


- Jeszcze raz dziękuję za podwiezienie - powiedziała wysiadając z samochodu.
- Polecam się na przyszłość - odpowiedziałem.
- Do zobaczenia jutro.
- Do zobaczenia Maju - powiedziałem żegnając się i całując ja w policzek.

Maja
Po powrocie z bankietu byłam tak zmęczona, że w mgnieniu oka wzięłam kąpiel a następnie położyłam się do łóżka i odpłynęłam w krainę Morfeusza. 
9 października 2013r
Obudził mnie zapach świeżo parzonej kawy. Ubrałam się i udałam do kuchni, w której była już ciocia Jola i Oskar. 

Przywitałam się z nimi a potem razem wzięliśmy się za jedzenie tostów, które przygotowała ciocia. Następnie odprowadziłam Małego do przedszkola i wróciłam do domu. Z racji tego, że dziś panowie mieli tylko popołudniowy trening postanowiłam trochę poleniuchować na kanapie. Po chwili dołączyła do mnie ciocia.
- Jak było wczoraj na bankiecie? - zapytała.
- Gdyby nie Bartek to bym się wynudziła za wszystkie czasy.
- Bartek powiadasz - powiedziała uśmiechając się do mnie.
- Ciociu przecież my się tylko przyjaźnimy.
- Kogo ty chcesz oszukać Majuś, obie dobrze wiemy, że ty nigdy nie przestałaś go kochać.
- Co z tego skoro dla Bartka jestem tylko i wyłącznie przyjaciółką.
- To są tylko twoje myśli, co jeśli ty też nie jesteś mu obojętna?
- Nie wiem ciociu, nie wiem, ale wiem, że nie chcę psuć tego co jest teraz między nami.
- Sama zdecydujesz co jest dla ciebie dobre - powiedziała i mocno mnie przytuliła.
- Ciociu pamiętasz, że ty odbierasz dziś Oskarka z przedszkola bo ja mam być na popołudniowym treningu - zapytałam dla pewności.
- Pamiętam skarbie, pamiętam. Wiesz, że ty i Mały jesteście dla mnie najważniejsi.
- Ciociu mogę zadać Ci pytanie?
- Jasne.
- Dlaczego ty nigdy nie wyszłaś za mąż przecież jesteś taką cudowną i ciepłą kobietą.
- Bo to nie jest takie proste jak się wydaje. Miałam kiedyś narzeczonego, który zdradził mnie z moją najlepszą przyjaciółką i tak się potem wszystko potoczyło, że nie spotkałam takiego, któremu bym zaufała na tyle aby wyjść za mąż.
Ciocia opowiedziała mi całą historię a potem razem wzięłyśmy się za przygotowywanie obiadu. Postanowiła, że na trening udam się spacerem dlatego też o 14 wyszłam już z domu.

Witam po raz pierwszy w 2014 roku! Dziękuję wszystkim tym którzy czytają mojego bloga i tym którzy zostawiają po sobie komentarze dzięki, którym pisanie sprawia mi wielką przyjemność:)
Serdecznie pozdrawiam i całuję.
Do następnej niedzieli.
Klara :*