środa, 26 lutego 2014

Trzynaście

Maja
Odwiozłam siatkarza do jego apartamentu a następnie wróciłam do domu. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do torebki. Powiadomiłam ciocię, że jadę z Oskarem do Bartka i, że wrócimy późno. Wsiedliśmy do auta a 15 minut później byliśmy pod drzwiami mojego chłopaka. Zadzwoniliśmy dzwonkiem a po chwili drzwi otworzył nam siatkarz.
- Cześć Bartek - przywitał się Oskar wskakując na jego ręce.
- Hej maluchu - przybił żółwika z dzieckiem a mnie obdarzył pocałunkiem. Weszliśmy do salonu. Bartek wyszedł na chwilę do kuchni by po chwili wrócić do nas z sokiem jabłkowym i ciastkami. Nim zdążyliśmy się obejrzeć Oskar zagonił nas do wspólnej gry w "Twistera". Śmiechu było przy tym co niemiara ponieważ mój syn wymyślił, że to on będzie kręcił a ja z Bartkiem będziemy się gimnastykować na planszy. Za każdym razem to ja przegrywałam no bo jakie miałam szanse przy takim wielkoludzie jak Kurek. Kiedy skończyliśmy zabawę poszliśmy we trójkę przygotować coś do jedzenia. Zajęliśmy się robieniem pizzy. Nie obeszło się oczywiście obsypywaniem mąką przez co cała kurkowa kuchnia wyglądała jakby przeszedł przez nią co najmniej huragan. Po zjedzeniu ja z przyjmującym zajęliśmy się sprzątaniem a Mały poszedł do sypialni Bartka oglądać bajkę. Zmiatałam podłogę kiedy poczułam ręce siatkarza oplatające mnie w talii.
- Bartek co ty robisz? Daj mi posprzątać - prosiłam ale siatkarz obrócił mnie przodem do siebie i pocałował w usta - Ty zawsze stawiasz na swoim? - zapytałam kiedy już mnie puścił.
- Zawsze - uśmiechnął się do mnie szeroko - dobra a teraz chodź do Oskara - powiedział i pociągnął  w stronę pokoju gdzie był Mały. 
Kiedy weszliśmy do sypialni okazało się, że mój syn zasnął. Przykryłam go kocem a Bartek wyłączył telewizor po czym wróciliśmy do salonu. Usiedliśmy na kanapie wtulając się w siebie. Jak dla mnie mogliśmy siedzieć tak godzinami. 
- Maja mogę Cię o coś zapytać?
- Jasne, że tak - odpowiedziałam.
- Ja nie chcę żebyś ty mnie źle odebrała ale ja chcę wiedzieć na czym stoję, co z ojcem Oskara - zapytał a mnie zatkało, kompletnie nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Bartek ja nie chcę o tym mówić. Jeszcze nie teraz, obiecuję, że kiedyś Ci wszystko wyjaśnię jak będę na to gotowa - powiedziałam patrząc chłopakowi w oczy.
- Nie będę nalegał powiesz mi jak będziesz gotowa - oznajmił całując mnie w czoło.
Przez następne dwie godziny siedzieliśmy rozmawiając o wszystkim i o niczym. Jednak żadnemu z nas to nie przeszkadzało cieszyliśmy się swoją obecnością. Kiedy wybiła 22 postanowiłam się zbierać.
- Możecie przecież zostać tutaj miejsca jest wystarczająco a przynajmniej nie będziesz musiała budzić Małego - zaproponował Kurek.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale - oznajmił.
- No dobrze ale pozwól, że zadzwonię do cioci żeby się nie martwiła o nas.
Zadzwoniłam do cioci powiadomić, że nie wrócimy na noc do domu. Po skończony połączeniu odłożyłam telefon i poszłam pod prysznic. Kiedy wyszłam Bartek był w sypialni gdzie przygotował nam łóżko do snu.
- To może ja położę się na kanapie a wy prześpicie się tutaj - zaproponował.
- Oszalałeś ty masz być wypoczęty przecież zmieścimy się wszyscy.
- W takim razie idę wziąć kąpiel i zaraz jestem.
Położyłam się koło Oskara a chwilę potem dołączył do nas Bartek. Sama nie wiem kiedy zasnęłam.

Bartek
Obudziło mnie dziwne poczucie, że ktoś siedzi na moim brzuchu. Otworzyłem zaspane oczy i zobaczyłem śpiącą obok Majkę a na mnie siedział nie kto inny jak Oskar. 
- Hej maluchu - powiedziałem a w tym samym momencie obudziła się blondynka.
- Oskar dziecko drogie co ty najlepszego wyprawiasz - mówiła widząc, że chłopiec siedzi na moim brzuchu.
- Oj przestań my się tylko bawimy - uśmiechnąłem się.
- Nie możesz mu tak na wszystko pozwalać - stwierdziła szepcząc mi na ucho.
- Oj tam, oj tam. To co Mały idziemy robić śniadanie a mama niech jeszcze chwilę pośpi.
- Tak! A usmażymy naleśniki - zapytał mnie.
- Jasne, że usmażymy to daj mamie buziaka i idziemy - powiedziałem a Oskar już całował Majkę w policzek.
- Bartek nie zapomniałeś o czymś? - zapytała kiedy miałem wychodzić z sypialni.
- A no faktycznie coś mi się przypomniało - powiedziałem i wróciłem do Mai całując ją w usta.
- Bartek chodź już!!! - usłyszeliśmy z kuchni wołanie chłopca.
- Niestety muszę iść. Za 15 minut wiedzę Cię przy stole w kuchni - zagroziłem całując ją w policzek.

Maja
Kiedy panowie opuścili kurkową sypialnię postanowiłam się trochę ogarnąć. 

Ubrałam się, uczesałam włosy zrobiłam lekki makijaż i dołączyłam do Bartka i Oskara. Po wspólnie zjedzonym śniadaniu wybraliśmy się na krótki spacer aby następnie wrócić do Kurkowego mieszkania.
- Maja bo ja mam coś dla was - powiedział kiedy siedzieliśmy wszyscy na kanapie.
- A z jakiej to okazji? 
- Bez okazji - oznajmił i wyciągnął z za siebie dwie prezentowe torebki. Jedną wręczył mi a drugą Małemu.
Chłopiec wyciągnął z niej małą koszulkę Maceraty z numerem 16 i nazwiskiem Kurek. Uśmiechnęłam się i zajrzałam do swojej torebki, z której wyciągnęłam taką samą koszulkę tylko, że w moim rozmiarze.
- Jesteś niemożliwy.
- Jesteście dla mnie najważniejsi i nie zamierzam tego dłużej ukrywać - stwierdził i przytulił mnie i Oskara. 
- Mamo kiedy zabierzesz mnie na mecz - zapytał Mały a my wybuchliśmy śmiechem.
- No jeżeli chcesz to może być jutro - odpowiedziałam na co mój syn zaczął skakać z radości. 
Około godziny 12 wróciłam z synem do domu cioci. Na popołudniowym treningu nie musiałam być dlatego też wybrałam się na małe zakupy. Następne dni i tygodnie minęły bardzo szybko. Dni mijały według schematów praca, dom, spotkania z Kurkiem, mecze, wyjazdy i tak dalej. Macerata świetnie radziła sobie we włoskiej lidze oraz w lidze mistrzów. Między mną a Bartkiem układało się wręcz świetnie. Coraz więcej czasu spędzaliśmy we trójkę z czego najbardziej zadowolony był Oskar. Nim się obejrzałam nastał 14 luty czyli Walentynki. Bartek zaprosił mnie na kolację dlatego też już o godzinie 18 zaczęłam się szykować. Ubrałam się w sukienkę, podkręciłam włosy i zrobiłam makijaż.

 Kiedy wychodziłam z domu ciocia zaczęła się śmiać, że mam nie wracać na noc do domu i żebym się nie martwiła bo ona zajmie się Oskarem. Wsiadłam do auta przyjmującego, który czekał na mnie pod domem witając się z nim buziakiem.
- To gdzie jedziemy? - zapytałam.
- Do mnie - uśmiechnął się i ruszył.
Po kilkunastu minutach byliśmy już pod drzwiami mieszkania przyjmującego. Bartek zawiązał mi oczy chustką a następnie wprowadził do środka. Po chwili odwiązał mi oczy a przede mną ukazał się widoki niczym z wielkiej filmowej produkcji Hollywood. Całe mieszkanie było przystrojone świecami i czerwonymi różami.

Oddaję w Wasze ręce kolejny już trzynasty rozdział :) Liczę, że po przeczytaniu wyrazicie się na jego temat w komentarzach. 
Na kolejny zapraszam już w sobotę :D
Pozdrawiam, Klara !!!

sobota, 22 lutego 2014

Dwanaście

Maja
- Mama!!! - krzyknął Oskar i zaczął biec w moją stronę.
- Cześć skarbie - wzięłam go na ręce i pocałowałam w policzek - cześć ciociu - przywitałam się kiedy podeszła do nas.
- Dzień dobry - przywitała się ze mną i Bartkiem.
- Dzień dobry - odpowiedział chłopak.
- Bartek a przyjdziesz do nas zobaczyć moje nowe zabawki? - zapytał mój syn Kurka.
- Jasne, że przyjdę - odpowiedział i uśmiechnął się do Małego.
- Dobrze to może my już wracajmy do domu - stwierdziła ciocia.
- To ja pani pomogę - oznajmił Bartek i zabrał walizki, które ciocia trzymała w rękach.
Doszliśmy do samochodu Bartka, kiedy ciocia zapytała:
- Maju czemu nie przyjechaliście twoim samochodem?
- Bo wiesz ciociu tak jakoś wyszło, że Bartek był u mnie i.... - urwałam.
- Czy ty chcesz mi coś powiedzieć?
- Ciociu bo my znów jesteśmy razem - powiedziałam szeroko uśmiechając się do niej.
- Jejku dzieci nawet nie wiecie jak się cieszę, życzę wam wszystkiego najlepszego - powiedziała przytulając najpierw mnie a potem mojego chłopaka.
Wsiedliśmy do samochodu a następnie wróciliśmy do domu. Po powrocie wszyscy razem zjedliśmy obiad. Kiedy skończyliśmy Oskar, ja i Bartek poszliśmy do pokoju Małego spędzić trochę czasu we trójkę. Bawiliśmy się cały czas śmiejąc się i wygłupiając. Około 20 Bartek stwierdził, że powinien się już zbierać. Wyszłam z siatkarzem przed dom aby się pożegnać.
- Chyba dobrze przyjęli to, że jesteśmy razem - powiedział przyjmujący całując mnie w głowę.
- Chyba tak, nawet nie myślałam, że Oskar tak dobrze to przyjmie.
- Jejciu i jak ja wytrzymam bez Ciebie całą noc - zamyślił się.
- Jak to jak? - zapytałam ponieważ nie do końca zrozumiałam o co mu chodziło.
- To będzie nasza pierwsza noc spędzona oddzielnie od kiedy jesteśmy razem - uśmiechnął się.
- Patrz faktycznie - zaśmiałam się - wytrzymasz, nie masz wyjścia.
- Spróbuję, a teraz zmykaj do domu bo mi się przeziębisz - stwierdził i złączył nasze usta w pocałunku.
- Pa, Bartuś.
- Do jutra skarbie, ucałuj Małego ode mnie - powiedział wsiadając do auta.
Kiedy Kurek odjechał wróciłam do domu. Porozmawiałam z ciocią a potem poszłam przygotować syna do snu. Po tym jak zasnął sama wzięłam kąpiel i położyłam się do łóżka. Leżałam myśląc o tym co wydarzyło się w ostatnich dniach, kiedy dostałam sms. Wzięłam telefon do ręki i odczytałam wiadomość, która jak się okazało była od Bartka.
"Strasznie tęsknię" napisał a ja mimowolnie uśmiechnęłam się. Odpisałam "Ja też. Bardzo Cię kocham" po chwili dostałam kolejną wiadomość " Ale ja Ciebie bardziej, śpij dobrze". Odłożyłam komórkę na szafkę nocną i odpłynęłam do krainy snów. 
3 stycznia 2014r.
Obudziłam się chwilę po godzinie ósmej. Ubrałam się, a następnie poszłam do kuchni, w której była już ciocia. 

Przygotowałyśmy razem śniadanie a następnie poszłam po syna. Po zjedzonym śniadaniu pojechałam na trening a ciocia została z Oskarem w domu. Weszłam na halę na której rozgrzewali się już siatkarze. Przywitałam się ze wszystkimi a na koniec podeszłam do Kurka.
- Cześć - powiedziałam dając mu buziaka.
- Hej, nawet nie wiesz jak tęskniłem - uśmiechnął się.
Porozmawialiśmy chwilę ponieważ zaczął się trening. Robiłam zdjęcia ale co chwilę czułam na sobie spojrzenie Bartka ale i nie tylko jego... Po skończonym treningu czekałam aż mój chłopak wyjdzie z szatni. Usiadłam na krześle w korytarzu przeglądając zdjęcia kiedy poczułam, że ktoś nade mną stoi. Podniosłam głowę i zobaczyłam Baranowicza.
- To dlatego nie chciałaś dać nam szansy? - wypalił.
- Jakiej szansy o czym ty w ogóle mówisz, dla mnie zawsze byłeś tylko i wyłącznie znajomym, zrozum to wreszcie - powiedziałam.
- W czym on jest lepszy ode mnie co? 
- Posłuchaj jesteś naprawdę fajnym facetem i na pewno znajdziesz jeszcze kogoś kto będzie dla ciebie kimś ważnym a mi daj spokój. Kocham Bartka i to się nie zmieni - stwierdziłam i wyszłam na zewnątrz kierując się na parking. 

Bartek
Wyszedłem z szatni szukając wzrokiem Majkę. Nigdzie jej nie było. Na korytarzu spotkałem tylko Michaela.
- Pewnie szukasz Majki? - zapytał.
- A co Cię to obchodzi - rzuciłem.
- Wyszła na zewnątrz bo nie miała ochoty ze mną rozmawiać.
- Radzę dać Ci jej spokój bo nie ręczę za siebie.
- Wiesz co mi przed chwilą powiedziała - zaczął - że kocha tylko Ciebie i to się nie zmieni - oznajmił.
- Sam widzisz, że ona już wybrała.
- Widzę i zrozumiałem, że ona nigdy nie będzie moja i dlatego życzę wam szczęścia, nie skrzywdź jej bo to cudowna kobieta - powiedział odchodząc w stronę wyjścia.
- Michael! - krzyknąłem za nim - dzięki - powiedziałem i podałem mu dłoń. 
Wyszedłem na zewnątrz gdzie czekała na mnie Maja. Podszedłem do niej i mocno ją przytuliłem.
- Udusisz mnie - powiedziała śmiejąc się.
- Przepraszam.
- Za co to?
- Rozmawiałem z Baranowiczem i powiedział, że powiedziałaś mu, że kochasz tylko mnie i to się nigdy nie zmieni - pocałowałem ją w policzek.
- Powiedziałam bo to prawda i mam nadzieję, że da mi już spokój.
- Tego możesz być już pewna, przed chwilą życzył mi szczęścia z tobą.
- Ty na pewno mówisz o tej samej osobie? - zapytała.
- Powiedział, że zrozumiał, że nigdy nie będziesz jego.
- To całe szczęście a teraz jedźmy już bo zimno jest - stwierdziła. 
Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy w kierunku mojego mieszkania. Kiedy byliśmy w połowie drogi wpadłem na ciekawy pomysł.
- Maja a może pojedziesz po Oskara i przyjedziecie do mnie? - zapytałem.
- Myślisz, że to dobry pomysł?
- Jak dla mnie to świetny i nie przyjmuję odmowy - oznajmiłem uśmiechając się.
- No dobrze niech Ci będzie. 

No i Oskar i ciocia ucieszyli się z tego, że Maja i Bartek są razem :) Jak Wam się podoba ten rozdział?
Zachęcam do komentowania :D
Pozdrawiam i do środy KLARA :*

środa, 19 lutego 2014

Jedenaście

Bartek
Obudziłem się z Mają u mojego boku. Wiedziałem, że teraz jestem najszczęśliwszym facetem na świecie. Na samą myśli o tym co wydarzyło się ostatniej nocy uśmiech wkradał się na moją twarz. Miałem przy sobie najcudowniejszą kobietę, którą kochałem ponad wszystko. Kochałem nie tylko ją ale także jej synka, wiedziałem, że chcę z nią spędzić resztę życia i chcę być dobrym tatą dla Oskara. W tej chwili zacząłem żałować, tych czterech straconych lat i tego, że Mały nie jest moim dzieckiem. Postanowiłem, że chcę go pokochać tak jak pokochałem jego mamę. Najdelikatniej jak tylko umiałem podniosłem się z łóżka i ruszyłem w kierunku kuchni aby przygotować śniadanie. Kiedy jedzenie było już gotowe poszedłem do sypialni. Postawiłem tacę na nocnej półce a sam położyłem się koło ukochanej. Zawsze lubiłem patrzeć jak Maja śpi.
- Długo nie śpisz? - usłyszałem pytanie.
- Wystarczająco żeby móc stwierdzić, że mam najpiękniejszą dziewczynę - odpowiedziałem całując blondynkę.
- A co teraz będzie, przecież jest jeszcze Oskar.
- Jak to co? Kochamy się, Oskar mnie lubi a ja chcę być dla niego tatą.
- To, że Cię lubi to chyba mało powiedziane on nie widzi nikogo poza tobą - zaśmiała się.
- No wiem, wiem - zaśmiałem się - Dobra teraz śniadanie - stwierdziłem kładąc na łóżku tacę z grzankami z nutellą i sokiem pomarańczowym.
- O wiedzę, że się postarałeś. Dziękuję Bartek.
- Za co?
- Za to, że jesteś - powiedziała całując mnie w policzek.
Resztę dnia spędzamy na wspólnych wygłupach i cieszeniu się tym, że znów jesteśmy parą.

Maja
Siedzimy z Bartkiem rozmawiając kiedy słyszę dźwięk oznaczający połączenie mojej komórki. 
- Cześć ciociu - witam się.
- Hej Majuś.
- Kiedy wracacie? - pytam.
- Jutro popołudniu, powinniśmy być około 17.
- W takim razie ja Was odbiorę z lotniska.
- Dobrze także do jutra.
- Do jutra ciociu i ucałuj Oskarka ode mnie - mówię kończąc rozmowę.
Zerkam na zegarek, na którym widnieje godzina 19. No ładnie przez cały dzień siedziałam u Bartka.
- Bartuś ja już będę się zbierać - mówię.
- Co! Ja Cię nigdzie dziś już nie puszczę przecież ciocia i Mały wracają jutro to możesz zostać u mnie - stwierdza sadzając mnie z powrotem koło siebie na kanapie.
- Ale jutro rano jest trening a po za tym nie mam ze sobą ubrań.
- Jeśli bardzo chcesz to możemy pojechać do Ciebie po ciuchy a potem wrócimy do mnie i rano pojedziemy razem na trening.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale, to jak jedziemy po ubrania czy wolisz zostać w tych?
- No to może jednak jedźmy.
20 minut później jesteśmy już u mnie w domu. Przebieram się, pakuję wszystkie poterzbne mi rzeczy i z powrotem wracam z siatkarzem do jego apartamentu. Zasypiam w jego ramionach czując się wreszcie w pełni szczęśliwa. Następnego dnia rano kiedy się obudziłam Bartek jeszcze spał. Wzięłam prysznic a następnie ubrałam się i zrobiłam lekki makijaż.

 Właśnie robiłam dla nas śniadanie kiedy poczułam ręce oplatające mnie w talii. Obróciłam się i pocałowałam Bartka na powitanie.
- Tak to możesz mnie witać każdego dnia - uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Chciałbyś - zaśmiałam się.
- No jasne, że bym chciał - powiedział skradając mi buziaka.
- Dobra, dobra ty lepiej idź się ubierz bo zaraz będzie śniadanie a potem jedziemy na trening.
- No już, już - marudził.
Po śniadaniu oboje pojechaliśmy na halę Lube gdzie odbył się trening. Robiłam zdjęcia a kiedy panowie skończyli usiadłam na korytarzu czekając na Bartka. Z szatni pierwszy wyszedł Michael.
- Nie masz jak wrócić? - zaczął - może Cię podwiozę.
- Nie dzięki ale nie skorzystam.
- Może jednak - nalegał.
W tym momencie z szatni wyszedł Kurek, który podszedł do nas i namiętnie mnie pocałował.
- To jak kochanie jedziemy? - zapytał obejmując mnie ramieniem.
- Tak, chodźmy - odpowiedziałam i ruszyłam z chłopakiem do wyjścia.

Bartek
Wyszliśmy z hali kierując się do mojego samochodu. Po chwili Maja powiedziała:
- Bartek czemu się tak zachowałeś?
- A jak miałem się zachować? - powiedziałem lekko zdenerwowany - przecież on podrywa moją dziewczynę.
- Oj ty zazdrośniku przecież wiesz, że kocham tylko Ciebie - oznajmiła składając pocałunek na moich ustach.
- To jak teraz jedziemy do mnie a potem po ciocię i Oskara? - zapytałem.
- Myślisz, że to dobry pomysł żebyś pojechał po nich ze mną na lotnisko?
- Maja przecież i tak będą musieli się dowiedzieć, że jesteśmy razem, a im prędzej tym lepiej, przynajmniej nie będziemy musieli się ukrywać - stwierdziłem całując ją w głowę.
- Może masz rację. Ale nie jedziemy do Ciebie tylko do mnie bo muszę jeszcze ogarnąć dom i coś ugotować - oznajmiła Majka.
- W takim razie zapraszam Panią do auta - uśmiechnąłem się otwierając przed nią drzwi.
Po 15 minutach byliśmy w domu Mai. Ona zajęła się sprzątaniem a ja postanowiłem coś ugotować tym razem padło na kurczaka w ziołach. Po tym jak każde z nas skończyło swoje zajęcie usiedliśmy oboje na kanapie w salonie. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym ale żadnemu z nas to nie przeszkadzało, cieszyliśmy się swoją obecnością. 
- Bartek i co będzie dalej? - zapytała mnie dziewczyna.
- Jak to co przecież kochamy się i jesteśmy ze sobą szczęśliwi - odpowiedziałem całują ją w policzek.
- Nie zapominaj, że ja mam syna.
- Wiesz, że z Oskarem dogadujemy się bardzo dobrze.
- Wiem ale...
- Maja nie ma żadnego ale, kocham Ciebie i Oskara, chcę abyśmy byli prawdziwą rodziną. 
Maja nic nie odpowiedział tylko jeszcze bardziej wtuliła się we mnie. Leżeliśmy tak do około 16 a potem pojechaliśmy na lotnisko.

Można by rzec wreszcie no cóż podoba Wam się, taki obrót spraw? Dziękuję za wszystkie komentarze i zachęcam do dalszego komentowania :D
Na kolejny zapraszam w sobotę!
Pozdrawiam Klara :*

sobota, 15 lutego 2014

Dziesięć

Maja
Następnego dwa dni świat minęły mi na leniuchowaniu o ile można tak nazwać to, że cały czas siedziałam z synem bawiąc się jego nowymi prezentami. Nim się obejrzałam było już po świętach a ja musiałam wracać do Włoch na mecz Lube. 28 grudnia z samego rana po tym jak zjadłam śniadanie i pożegnałam się z Oskarem, mamą i ciocią tata zawiózł mnie na lotnisko. Tak jak zdecydowaliśmy ciocia i Oskar wrócą do Maceraty dopiero po Nowym Roku. Siedziałam na jednym z krzeseł na lotnisku czekając na samolot kiedy usłyszałam za sobą czyjś głos
- A my znowu tym samym samolotem?
- Myślisz, że to zbieg okoliczności? - zapytałam siatkarza.
- Sam nie wiem a może to przeznaczenie? - stwierdził posyłając mi szeroki uśmiech.
Kiedy byliśmy już w samolocie rozmawialiśmy o tym jak minęły nam święta. Bartek opowiadał jak to został wymęczony przez brata i rodziców tym, że musiał opowiadać jak mu jest we Włoszech a ja opowiedziałam, że Oskar nie dawał mi nawet chwili spokoju od zabawy. Po trzech godzinach lotu byliśmy już na miejscu. Pożegnaliśmy się a następnie każde z nas ruszyło w kierunku swojego domu. Resztę dania spędziłam na oglądaniu telewizji i sprzątaniu. Następnego dnia obudziłam się przed 11. Siatkarze nie mieli dziś treningu ze względu na wieczorny mecz, który miał rozpocząć się o 19. Ubrałam się, zjadam śniadanie a potem postanowiłam posegregować zdjęcia na komputerze. Do wieczora nie wychodziłam z domu, dopiero przed 18 wsiadłam do swojego auta i pojechałam na halę. Mecz zaczął się o równej 19. Jednakże okazał się on być jednostronnym popisem siatkarzy Maceraty, którzy wygrali to spotkanie 3:0. Kiedy wychodziłam już z hali dobiegł mnie Kurek.
- Gratuluję - zaczęłam.
- A dziękuję. Maja bo ja mam do Ciebie takie jedno małe pytanie?
- Mów.
- Co robisz w sylwestra? - zapytał.
- Pewnie będę oglądać "Dirty dancing" i zajadać się popcornem - odpowiedziałam a siatkarz zaczął się śmiać.
- W takim razie zapraszam do mnie to ponudzimy się razem.
- No nie wiem.
- Ale ja wiem i nie przyjmuję odmowy - powiedział robiąc maślane oczy.
- No dobrze niech Ci będzie i tak bym się nudziła.
Następnego dnia rano zadzwoniła Oliwka, która zaproponowała żebyśmy udały się na zakupy. Umówiłyśmy się o 11 w centrum handlowym. 
- Cześć - powiedziałam przytulając ją na powitanie.
- Hej Majuś.
- A tobie co się tak na zakupy zebrało? - zapytałam.
- No przecież jutro sylwester a ja muszę jakoś wyglądać - zaśmiała się.
- Wybierasz się gdzieś?
- Marcin zaprosił mnie na imprezę - uśmiechnęła się.
- O to widzę, że wasze relacje zaczynają się zacieśniać.
- Zobaczymy co z tego wyjdzie - stwierdziła - a ty co będziesz robiła?
- Ja idę do Bartka.
- O proszę, wcale się nie zdziwię jak to u Was na weselu będę się bawić - oznajmiła za co dostała od mnie mordercze spojrzenie.
- Dobra koniec idziemy szukać Ci jakieś extra kiecki.
- Ok, ale nie myśl sobie, tobie też trzeba znaleźć coś co powili Bartka na nogi.
- Będziemy u niego w domu więc nie potrzebuję kiecki założę jakieś spodnie i koszulę i będzie dobrze. 
- Jeszcze się okaże - powiedziała ciągnąc mnie do sklepu.
Po trzech godzinach chodzenia po centrum Oliwia znalazła odpowiednią sukienkę dla siebie i ku moim sprzeciwom dla mnie. Oczywiście powiedziała, że jeśli jej nie kupię to się na mnie obrazi. Chcąc nie chcąc weszłam w posiadanie nowej sukienki. Po powrocie do domu wzięłam się za czytanie książki. Około 21 poszłam wziąć kąpiel a następnie poszłam do sypialni gdzie już po chwili zasnęłam. Następnego dnia rano ubrałam się a następnie zjadłam śniadanie. Przez następne trzy godziny rozmawiałam przez skaypa z Oskarem, ciocią Jolą i rodzicami. Po obiedzie postanowiłam coś przyrządzić żebym mogła zabrać to wieczorem ze sobą do Bartka bo w końcu nie wypadało przyjść z niczym. Zrobiłam ciasto czekoladowe z musem a także faszerowane papryki. Byłam umówiona z siatkarzem na 20 dlatego też już po 17 zaczęłam się szykować do wyjścia. Ubrałam się w nową sukienkę, dobrałam do niej odpowiednie dodatki, podkręciłam włosy i zrobiłam makijaż. 


Kiedy skończyłam zegarek wskazywał godzinę 19:30. Zadzwoniłam po taksówkę, która zjawiła się 10 minut później zabrałam wszystkie przyrządzone przeze mnie przekąski oraz zakupionego szampana i ruszyłam w drogę do mieszkania Kurka. Nie minęło 15 minut kiedy stałam przed drzwiami jego mieszkania. Zadzwoniłam dzwonkiem kiedy otworzył Bartek. Ubrany był w czarne spodnie, jasną koszulę i marynarkę.

Bartek
- Witaj - przywitałem się z Mają buziakiem w policzek.
- Cześć.
- Zapraszam do środka - powiedziałem pomagając jej z płaszczem.
- A Bartek masz jest tu trochę przekąsek i szampan - oznajmiła podając mi torebkę.
- Dzięki ale naprawdę nie musiałaś.
- Oj i tak nie miałam co robić.
Weszliśmy do mojego salonu gdzie już wcześniej przygotowałem stół. Maja usiadła a ja poszedłem do kuchni po naszą kolację. Zaniosłem przygotowane przez Maję papryki na stół a następnie wróciłem po lasagnę.
- O widzę, że się naprawdę postarałeś - stwierdziła dziewczyna kiedy postawiłem przed nią talerz.
- Mam nadzieję, że będzie Ci smakować także życzę smacznego.
Kiedy zjedliśmy razem z Majką usiedliśmy na salonowej kanapie cały czas śmiejąc się i rozmawiając. 

Maja
Siedzieliśmy rozmawiając kiedy Bartek zapytał:
- Zatańczysz?
Nic nie odpowiedziałam tylko podałam przyjmującemu swoją rękę. Siatkarz włączył magnetofon a z głośników popłynęła piosenka "1+1" w wykonaniu Beyonce. Wtuliłam się w Kurka a on lekko kołysał nas w rytm muzyki. Przetańczyliśmy kilka piosenek aż w końcu doszliśmy do wniosku, że nadszedł czas aby skosztować mojego ciasta. Siedzieliśmy jedząc deser na kanapie. Nim się obejrzeliśmy zegar zaczął wskazywać godzinę 23:58. Wyszliśmy z Bartkiem na balkon aby przywitać Nowy Rok.
- 10, 9, 8, 7, 6, 5, 4, 3, 2, 1, 0! - odliczaliśmy równocześnie.
- Wszystkiego Najlepszego - powiedziałam stukając się z nim szampanem.
- Wszystkiego Najlepszego - odpowiedział i zaczął zbliżać swoją twarz do mojej, po chwili dzieliły je już tylko milimetry aż w końcu Bartek złączył je w pocałunku. Oboje oderwaliśmy się od siebie patrząc sobie w oczy.
- Kocham Cię - powiedział.
Nic nie odpowiedziałam tylko ponownie złączyłam nasze usta. Po chwili postanowiliśmy wrócić do środka. Usiedliśmy na kanapie wtulając się w siebie nawzajem. 
- Nawet nie wiesz jak bardzo mi tego brakowało - oznajmił siatkarz całując mnie w czoło.
- Mi też Bartek, mi też.
- Chcę żebyś wiedziała, że tak naprawdę nigdy nie przestałem Cię kochać, uświadomiłem sobie to zaraz po przyjeździe tutaj.
- Ze mną było tak samo, tylko, że ja wiedziałam to przez te cztery ostatnie lata - powiedziałam z uśmiechem.
- Maja posłuchaj - zaczął - chcę żebyś ty i Oskar byli już zawsze dla mnie kimś więcej.
- Kocham Cię - powiedziałam i złożyłam pocałunek na ustach siatkarza. Z każda kolejną chwilą pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne aż w końcu Kurek wziął mnie na ręce i zaczął kierować się w stronę sypialni. Oboje dobrze wiedzieliśmy czego chcemy, chcieliśmy siebie nawzajem.

I jak Wam się podoba? Maja i Bartek wreszcie razem ! Zobaczymy jak to się dalej potoczy.
Z racji tego, że zaczynam ferie na kolejny zapraszam w ŚRODĘ!!!
P.S Gratulacje dla naszych mistrzów!!!

sobota, 8 lutego 2014

Dziewięć

Maja
- Bartek, co ty tu robisz? - zapytałam siatkarza.
- To samo co i ty, lecę na święta do rodziców.
- To dobrze. Bałam się, że będziesz siedział sam w święta w Maceracie - uśmiechnęłam się.
- Mecz gramy dopiero 29 więc stwierdziłem, że polecę na te kilka dni chociaż. A wy kiedy wracacie?
- Ja również wracam na mecz, czyli pewnie 28 a ciocia i Oskar wrócą dopiero po Nowym Roku.
Po 3 godzinach lotu wylądowaliśmy na lotnisku we Wrocławiu. Korzystając z okazji złożyłam Bartkowi świąteczne życzenia a następnie po pożegnaniu z przyjmującym udaliśmy się taksówką do mojego rodzinnego domu. 
- Dzień dobry! - krzyknęłam przekraczając próg domu. 
- Jejku jak niespodzianka - powiedziała moja mama kiedy wyszła się z nami przywitać - czemu nie zadzwoniłaś, że przyjedziecie dzisiaj? Tata by odebrał Was z lotniska a tak musieliście jechać taksówką.
- Mówiłam żeby zadzwonić ale Maja się uparła żeby zrobić Wam niespodziankę - wtrąciła ciocia Jola witając się ze swoją siostrą.
- Oskarku jaki ty jesteś duży - zachwycała się moja mama wnuczkiem.
- Wiem babciu i wiesz co jak będę taki duży jak Bartek to też będę siatkarzem - wypalił Mały.
Mama uśmiechnęła się tylko do mnie a następnie pomogła nam z naszymi walizkami.
- Mamo a gdzie właściwie jest tata? - zapytałam.
- Tata poszedł kupić choinkę, powinien za chwilę wrócić - odpowiedziała.
Tak rzeczywiście było nie zdążyliśmy się dobrze rozsiąść a do domu przyszedł mój ojciec. Przywitaliśmy się a następnie wszyscy zasiedliśmy do stołu aby zjeść obiad. Po obiedzie  postanowiłam przejść się trochę po mieście. Ubrałam ciepło Oskara ponieważ na dworze było zimno i padał śnieg. Pospacerowaliśmy trochę po Wrocławiu a kiedy zrobiło się ciemno postanowiłam, że powinniśmy już wracać. Kiedy mój syn poszedł spać wreszcie mogliśmy usiąść i spokojnie porozmawiać.
- No opowiadaj córciu co tam słychać we Włoszech - powiedział tata kiedy siedzieliśmy w salonie.
- Właśnie, właśnie opowiadaj bo Jola zdążyła nam już opowiedzieć co u niej a ty nic nie mówisz - wtrąciła moja rodzicielka wchodząc z ciocią do salonu.
- Naprawdę wszystko dobrze.
- A Bartek? - wypaliła mama.
- Mamo mówiłam już, że my się tylko przyjaźnimy.
- Jola mówiła, że spędzacie dużo czasu razem? - powiedział tata a ja zmroziłam cicię wzrokiem.
- Tak spędzamy ale to chyba normalne, przecież jestem fotografem w klubie, którym gra Bartek a po drugie uczę go włoskiego.
- A kolacje, wyjścia z do kina, spacery z Oskarem? - wtrąciła ciocia a ja wiedziałam, że z tego się już nie wymigam.
- Jesteśmy przyjaciółmi i tylko tyle.
- Oj córuś i tak wiemy swoje, ciągnie was do siebie - powiedział tata na co ja tylko się uśmiechnęłam.
Następnego dnia rano zaraz po śniadaniu razem z mamą i ciocią wzięliśmy się za pieczenie ciast i przyrządzanie potraw na jutrzejszą wigilię. Natomiast tata zabrał Oskar na sanki. Dzień minął bardzo nam na przyrządzaniu potraw świątecznych.

Bartek
Od dwóch dni jestem we Wrocławiu. Potrzebowałem tej odskoczni od treningów, meczów i Włoch ale z drugiej strony już tęsknię za Mają i Oskarem. Przez te dwa miesiące zdążyłem się przyzwyczaić, że w każdej chwili mogę po prostu wpaść do nich i spędzić mile czas. Coraz częściej myślę o tym, żeby powiedzieć Majce co tak naprawdę do niej czuję. Z każdym kolejnym dniem upewniam się w tym, że ja ją kocham i nie potrafię tego dłużej ukrywać. Tylko co będzie jeśli ona nie czuje tego co ja? Co jeśli mnie nie kocha? Co jeśli jestem tylko przyjacielem? Nawet moi rodzice zdążyli zauważyć, że Maja jest dla mnie kimś więcej. Postanowiłem, że nie chcę jej dłużej a przede wszystkim siebie okłamywać. Muszę zrobić ten pierwszy krok, lepiej jest żałować, że coś się zrobił niż, że się nie zrobiło. Tylko co będzie gdy okaże się, że ona mnie nie chce? Co wtedy będzie z naszą przyjaźnią? 

Maja
Obudziłam się z myślą, że dziś już Wigilia czyli czas, który uwielbiam. Zeszłam na dół gdzie siedziała już moja cała rodzina. Zjedliśmy wspólnie śniadanie a następnie tata przyniósł z dworu choinkę, którą miałam ubrać z Oskarem. Oczywiście śmiechu było przy tym co niemiara ale gdyby nie fakt, że bombki były plastikowe to pewnie na choince nie byłoby co powiesić. Kiedy skończyliśmy ubierać drzewko ja udałam się do kuchni pomóc mamie i cioci w ostatnich przygotowaniach a Mały wyszedł na dwór pobawić się na śniegu. Czas do uroczystej kolacji zbliżał się wielkimi krokami dlatego też poszłam na górę wziąć kąpiel. Kiedy wyszłam zobaczyłam, że na mojej komórce widnieje nie odebrane połączenie od... Bartka. Zdecydowałam, że oddzwonię do niego później. Przebrałam syna a następne zajęłam się swoim wyglądem. Ubrałam go w czarne spodnie i białą koszulę a włosy ułożyłam na "jeżyka". Sama założyłam spódnicę, zrobiłam lekki makijaż a włosy lekko pokręciłam w loki. 

Kiedy byłam już gotowa zeszłam z Oskarkiem na dół gdzie czekała już nasza rodzina. Tata i Mały zajęli się wypatrywaniem pierwszej gwiazdki a ja z mamą i ciocią zajęłyśmy się ustawianiem potraw na stole.
- Pierwsza gwiazdka! - krzyknął Oskar.
Wszyscy razem zasiedliśmy do stołu dzieląc się przy tym opłatkiem i składając sobie życzenia. Po kolacji wszyscy zabrali się za rozpakowywanie prezentów. Oczywiście najwięcej ich dostał Oskar no ale to przecież dziecko. Siedziałam z Małym w salonie bawiąc się z nim jego nowymi zabawkami kiedy usłyszałam dźwięk mojej komórki... W chwili kiedy na wyświetlaczu pojawiła się twarz Bartka przypomniałam sobie, że miałam do niego oddzwonić.
- Cześć Bartek - przywitałam się - przepraszam, że wcześniej nie odebrałam ale wiesz jak to jest w Wigilię.
- Nie musisz mnie przepraszać ja wszystko rozumiem. Chciałem Ci złożyć życzenia świąteczne. Także życzę Ci wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń, dużo prezentów, zdrowia i żebyś przez cały kolejny rok była jeszcze bardziej szczęśliwa - powiedział a na moją twarz wkradł się szeroki uśmiech.
- Ja tobie też życzę wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczęścia, braku kontuzji i wyników w klubie jak i w reprezentacji.
- Dziękuję i pozdrów ode mnie Oskara, rodziców i ciocię.
- Dzięki ty też pozdrów całą rodzinę.
- To do zobaczenia w Maceracie.
- Na razie - powiedziałam i nacisnęłam czerwoną słuchawkę.


Mamy dziewiątkę! Rozdział zostawiam Wam do oceny. Liczę na Wasze komentarze i opinie co do rozdziału. Pozdrawiam i do soboty :)
TRZYMAMY KCIUKI ZA POLAKÓW NA OLIMPIADZIE W SOCZI!!!
POLSKA BIAŁO-CZERWONI




sobota, 1 lutego 2014

Osiem

Maja
- Dzień dobry - przywitała się z nami z uśmiechem.
- Dzień dobry - powiedzieliśmy równocześnie z Bartkiem.
- To może przyłączysz się do nas i zjesz z nami - zaproponowałam cioci Joli.
- Nie dziękuje Maju, ale na razie pójdę wziąć prysznic i rozpakuję swoje walizki - powiedziała i wyszła z kuchni.
- Ja to się już będę zbierał - oznajmił Bartek kierując się do drzwi.
- To co widzimy się jutro na meczu - powiedziałam kiedy odprowadziłam Kurka do drzwi.
- Zgadza się. Także do jutra - odpowiedział i pocałował mnie w policzek.
Kiedy siatkarz opuścił nasze mieszkanie wróciłam do kuchni aby posprzątać po śniadaniu. Po chwili do pomieszczenia weszła ciocia Jola, która przyglądała mi się z uśmiechem aż w końcu zapytała:
- Czy ja o czymś nie wiem?
- Ciociu ja wiem, że to mogło dziwnie wyglądać ale tu naprawdę nic się nie wydarzyło. Po prostu Bartek przyszedł na lekcję włoskiego a później Oskar stwierdził, że musimy koniecznie obejrzeć bajkę, i jakoś tak wyszło, że zasneliśmy - wytłumaczyłam.
- Przecież ja nie mam o to do Ciebie pretensji po prostu chcę żebyś była szczęśliwa - powiedziała przytulając mnie.
- Wiem.
Resztę dnia spędziłam na słuchaniu opowieści cioci jak to było w Paryżu. Następnego dnia z samego rana zaraz po śniadaniu wybrałam się na do parku trochę pobiegać. Biegłam kiedy na jednej z ławek dostrzegłam znajomą twarz. 
- A kogo to moje oczy widzą? - zapytałam kiedy podbiegałam do Kurka.
- O hej, a tobie co biegać się zachciało?
- No tak jakoś wyszło - uśmiechnęłam się.
- Powiem Ci coś tylko się ze mnie nie śmiej ok?
- Obiecuję, że nie będę się śmiać - odpowiadam zastanawiając się nad tym co powie mi siatkarz.
- Mam tremę przed dzisiejszym meczem.
- Co! Ty jeden z najlepszych siatkarzy na świecie?
- A co jeśli tu też mi nie wyjdzie tak jak było w Rosji.
- Wyjdzie jestem tego pewna - stwierdzam śmiejąc się.
- Oby.
Rozmawiamy jeszcze przez jakieś pół godziny aby potem rozejść się do swoich domów. Po powrocie pomagam w przyrządzaniu obiadu cioci a następnie zaczynam przygotowywać się na mecz. Ubieram się, robię lekki makijaż a następnie sprawdzam czy spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy do torby. 


Mecz rozpocznie się o 17 dlatego też na chwilę przed 16 wychodzę z domu, wsiadam do swojego auta i jadę na halę. Wchodzę na halę witając się z zawodnikami i całym sztabem. Siadam na jednym z miejsc przeznaczonych dla kibiców i czekam na rozpoczęcie meczu. Niedługo potem na hala zaczyna wypełniać się kibicami a siatkarze wychodzą na rozgrzewkę. O równej 17 słychać pierwszy gwizdek sędziego. Śledzę mecz z uwagą robiąc przy tym jak najwięcej zdjęć. Co chwilę łapię się na tym, że moje oczy zerkają na zawodnika w białej koszulce Maceraty z numer 16. Z całych sił kibicuję nie tylko jemu ale także klubowi, w którym pracuję. Niecałe półtoraj godziny później mecz kończy się wynikiem 3:0 dla gospodarzy.
- Gratulację - mówię w kierunku Kurka kiedy pojawia się koło mnie.
- Dziękuję - odpowiada.
- Widzisz nie było czego się bać, lepszego debiutu we włoskiej lidze nie mogłeś sobie wymarzyć - dodaję z uśmiechem.
- No źle nie było ale zawsze mogło być lepiej - uśmiecha się.
Wymieniamy jeszcze kilka zdań po czym przyjmujący udaje się do szatni. Chowam swój sprzęt i udaję się w kierunku wyjścia. Kiedy wychodzę przed halę i zmierzam do swojego auta słyszę za swoimi plecami, że ktoś mnie woła:
- Maja!!!

Bartek
- Coś się stało - zapyta mnie kiedy ją dogoniłem.
- Nie nic, chciałem tylko zapytać czy nie dałabyś zaprosić się na kolację?
- Ale jest już dość późno, a ty chyba masz jutro trening.
- Dostaliśmy jutro wolne - mówię z uśmiechem.
- W takim razie nie mam nic przeciwko, bo jestem strasznie głodna. A gdzie jedziemy?
- Do mnie?
- Niech Ci będzie, wskakuj do samochodu - mówi w moim kierunku.
Po chwili jesteśmy w drodze do mojego mieszkania. Czas mija nam na rozmowie a kiedy jesteśmy już na miejscu otwieram drzwi i zapraszam Maję do salonu. Podaję dziewczynie sok i ciastka a sam udaję się do kuchni przygotować kolację. Mój wybór pada na pizzę. 
- Może ja Ci pomogę - pyta Majka kiedy pojawia się w mojej kuchni.
- W zasadzie to zostało tylko wstawić ją do piekarnika.
Zostawiam pizzę w piekarniku a sam udaję się z blondynką do salonu. 
- Nie wiedziałam, że lubisz gotować?
- To taka odskocznia od wszystkiego.
Pół godziny później zajadamy się przysmakiem w moim salonie. Około godziny 21 żegnam się z dziewczyną, która wychodzi z mojego mieszkania a sam udaję się wziąć kąpiel po ciężkim dniu. Idę do swojej sypialni i od razu zasypiam.

Maja
Następne tygodnie mijają w błyskawicznym tempie. Lube znakomicie radzi sobie nie tylko w lidze i pucharze Włoch ale także Lidze Mistrzów. Co chwila mecze, wyjazdy, dom, Oskar, lekcję włoskiego z Kurkiem. A co do Bartka? To nasze relacje, nic się nie zmieniły nadal jesteśmy tylko przyjaciółmi. Mówię tylko bo zdałam sobie sprawę, że moje uczucia już dawno przestały być tylko przyjacielskie. 
Nim się zorientowałam nastał 22 grudnia czyli dzień naszego wyjazdu na święta do Polski. W tym roku postanowiliśmy, że ja, ciocia i Oskar spędzimy święta u rodziców we Wrocławiu. Od samego rana w naszym domu panował istny chaos. Po spakowaniu wszystkich rzeczy do naszych walizek i sprawdzeniu biletów zadzwoniłam po taksówkę, która miała nas zawieść na lotnisko. Dwie godziny później siedzieliśmy już w samolocie lecącym do Polski. Siedziałam czytając książkę kiedy ktoś usiadł obok mnie. Odwróciłam głowę i zobaczyłam...

Zostawiam Wam ósmy rozdział. Mam nadzieję, że po przeczytaniu zostawicie choćby najskromniejszy komentarz. Liczę na Was. 
Pozdrawiam i do następnej soboty.
Jak oceniacie "naszą" grupę na MŚ?