piątek, 30 maja 2014

Epilog

Maj 2015r
Dziś czyli 3 maja odbędzie się chrzest Amelki. Cała rodzina już od wczoraj urzęduje u nas w domu. Uczesana i umalowana ubieram Oskara a potem córeczkę w piękną biała sukienkę. Potem sama dalej zajmuję się swoim wyglądem a mama z ciocią Jolą zajmują się dzieciakami. Kiedy jestem gotowa schodzę na dół gdzie wszyscy już czekają aby udać się do kościoła. Zabieramy wszystkie potrzebne rzeczy a potem całą rodziną wychodzimy z naszego domu. Na chrzestnych wybraliśmy z Bartkiem te same osoby co i na naszych świadków czyli Oliwkę i Piotrka. Kiedy dojeżdżamy na miejsce wszyscy już na nasz czekają, wchodzimy do środka. Po godzinie wychodzimy z kościoła, trzymam na rękach naszą małą córeczkę, która już prawowicie nosi imię Amelia Kurek. Po chwili wszyscy zaproszeni na tę uroczystość goście ruszamy do wynajętego lokalu gdzie odbędzie się kameralne przyjęcie. W restauracji wszyscy bawią się i rozmawiają a ja na zmianę z Bartkiem zabawiamy leżąc w wózku naszą córeczkę. Dopiero kiedy Amelia zasnęła mamy chwilę na rozmowę z gośćmi. Przyjęcie kończy się dopiero około 20 a potem całą rodziną wracamy do domu. 

Jakiś czas później
Siedzimy całą rodziną w naszym ogrodzie bawiąc się z naszymi dziećmi. Bartek z Oskarem biegają za piłką a ja z półroczną Amelką bawimy się na kocyku. Co chwilę czuję na sobie spojrzenie mojego męża, który z uśmiechem spogląda w naszą stronę ucząc Małego grania w siatkówkę. 
- Widzisz Amelko tata już zaraził twojego braciszka siatkówką, ale mam nadzieję, że ty pójdziesz w ślady mamusi - mówię do córki, która patrzy na mnie swoimi szeroko otwartymi oczami.
- O nie, nie moja droga nasza córka nie będzie fotografem - oznajmia Kurek, który pojawia się na kocu z synem aby się napić soku.
- A to dlaczego? - pytam zdziwiona jego słowami.
- A co jeśli ona się zakocha w jakimś siatkarzu albo jakiś siatkarz w niej - mówi na co ja otwieram jeszcze bardziej oczy ze zdziwienia.
- Tak jak my? - pytam z uśmiechem.
- Tak skarbie tak jak my - stwierdza obejmując mnie i biorąc na ręce Amelkę - nie bój się słoneczko ja Cię nie oddam żadnemu innemu mężczyźnie - mówi do córki na co ja wybucham głośnym śmiechem.
- Oj Kurek, Kurek - kręcę głową - a ty Oskar kim będziesz? - pytam syna chociaż i tak wiem, ze odpowiedź może być tylko jedna.
- Siatkarzem!!!!! - krzyczy przytulając się do mnie.
- Powiedzieć Wam coś? - pyta Bartek na co ja i Oskar kiwamy twierdząco głowami - Jesteście całym moim światem - mówi całując mnie w policzek a potem nasze dzieci.
- Kocham Cię - oznajmiam złączając nasze usta w pocałunku, który przerywają nam Amelka i Oskar śmiejąc się.
Tak właśnie wygląda teraz nasz życie. Każdą wolną chwilę spędzamy wspólnie ciesząc się naszym szczęściem i miłością. Jestem najszczęśliwszą kobietą na tym świecie i wiem, że najbliższe mi osoby również są szczęśliwe. Cieszę się każdym kolejnym dniem i każdą chwilą nie zastanawiając się co będzie jutro, pojutrze czy za miesiąc. Oboje z Bartkiem śmiejemy się, że gdyby ktoś dwa lata temu powiedział nam, że znów się spotkamy i będziemy razem to żadne z nas by w to nie uwierzyło a teraz jesteśmy szczęśliwym małżeństwem z dwójką dzieci. Żałuję tylko, że wtedy nie powiedziałam Kurkowi prawdy bo może nie stracilibyśmy tych kilku lat.


Tak właśnie kończy się historia Mai i Bartka, którzy mimo rozstania i ukrywania tajemnicy w końcu znaleźli szczęście. 
Muszę przyznać, że jest mi trochę smutno :( To było moje pierwsze opowiadanie i na pewno będą pamiętać je przez bardzo długo. Zaczynając pisać tę historię nawet nie myślałam, że znajdą się tacy co będą to czytać i z niecierpliwością czekać na kolejne rozdziały :)
I dlatego właśnie z całego serca Wam dziękuję!
Dziękuję Wam za to, że w ogóle czytaliście tego bloga!
Dziękuję za każdą opinię.
Dziękuje za każdy komentarz.
Dziękuję za każde pojedyncze wyświetlenie.
Dziękuję za ponad 51 tys. wyświetleń!!!
Dziękuję za wszystko!!!!!!!!!!

Jeżeli chcecie dalej śledzić moją twórczość zapraszam na nowego bloga z Andrzejem Wroną w roli głównej, na którym pojawił się już prolog :D

Pozdrawiam, Klara :*

sobota, 24 maja 2014

Dwadzieścia dziewięć

Maja
W poniedziałek do południa nie wychodziłam z domu. Bartek pojechał na poranny trening przed wieczornym meczem a ja siedziałam w domu. Wzięłam się za gotowanie obiadu kiedy zadzwoniła mama. Porozmawiałam z nią przez jakieś 15 minut a potem dokończyłam gotować. Kiedy Bartek wrócił do domu zjedliśmy wspólnie obiad a potem każde z nas zajęło się swoimi rzeczami. Jakoś przed 18 poszłam się przebrać a potem ruszyliśmy z Kurkiem na Podpromie. Siedziałam z partnerkami pozostałych siatkarzy oglądając mecz i rozmawiając z dziewczynami o zbliżającym się sylwestrze u Ignaczaków. Mecz okazał się jednostronnym widowiskiem, które podopieczni trenera Kowala wygrali gładko 3:0 z AZS Politechniką Warszawską. Czekałam na Bartka na korytarzu aż wyjdzie z szatni. Po chwili wyszedł i mogliśmy wracać do domu gdzie dotarliśmy po 20 minutach. Z racji tego że dochodziła już prawie 22 poszłam wziąć kąpiel a następnie udałam się do sypialni aby już po chwili oddać się w objęcia Morfeusza. Następnego dnia obudziłam się 10:23 poszłam się ubrać a następnie pojawiłam się w kuchni aby zrobić śniadanie. Zaczęłam smażyć naleśniki kiedy wszedł Bartek.
- Hej - przywitał się całując mnie w policzek.
- Hej, siadaj zaraz będzie śniadanie - oznajmiłam.
Kiedy zjedliśmy zmyłam naczynia a Kurek poszedł się ubrać. Po wczorajszym wygranym meczu siatkarze dostali wolne aż do 2 stycznia. Stwierdziłam, że nie chce mi się dziś siedzieć w domu dlatego pod pretekstem zakupów postanowiłam się wyrwać z domu.
- Bartek ja wychodzę - powiedziałam kiedy pojawił się w kuchni.
- A gdzie ty się wybierasz? - zapytał.
- Muszę pojechać do supermarketu i zrobić jakieś zakupy - odpowiedziałam.
- O to wiesz co ja pójdę z tobą.
- No dobra skoro chcesz - stwierdziłam zakładając na siebie płaszcz i buty.
- To gdzie jedziemy? - zapytał kiedy siedzieliśmy w aucie.
- Nie wiem mi to obojętne.
No i takim sposobem udało mi się wyjść wreszcie z domu. Zakupy zrobiliśmy w Lidlu a potem wsiedliśmy do auta z zamiarem powrotu do domu ale ja wpadam na kolejny pomysł.
- Bartuś - powiedziałam.
- Tak.
- Wiem, że ostatnio Ci coś obiecałam ale nie wytrzymam, jedźmy do galerii - oznajmiłam robiąc maślane oczy.
- Tobie nie sposób odmówić - zaśmiał się - a co ty znowu chcesz kupować?
- Zróbmy wyprawkę naszej księżniczce - stwierdziłam kładąc dłoń na brzuchu.
- W takim razie się zgadzam.
Po 15 minutach byliśmy już w galerii. Chodziliśmy od sklepu do sklepu a Bartek się tylko ze mnie śmiał bo z każdego wychodziłam a w zasadzie on wychodził z kolejną torbą z ubrankami dla Amelki. Oczywiście nie zapomniałam o Oskarze i przyznam, że jemu też kupiliśmy sporo nowych ubrań. Po dwóch godzinach stwierdziłam, że na dziś wystarczy. Bartek doszedł do wniosku, że skoro jest już południe to nie będziemy wracać do domu na obiad tylko zjemy w małej przytulnej restauracji w centrum Rzeszowa. Złożyliśmy zamówienie a czekając na nasz posiłek zaczęliśmy rozmawiać.
- Maja boisz się? - wyjechał z pytaniem.
- Ale czego? - zapytałam zdziwiona.
- No porodu i tego wszystkiego - odpowiedział mi robiąc nieciekawą minę.
- Bartek posłuchaj to naprawdę nie jest nic strasznego a po za tym to nie pierwszy raz przez to przechodzę więc nie mam się czego bać - powiedziałam.
- No skoro tak mówisz.
Po zjedzonym obiedzie wróciliśmy do domu ale ja dziś nawet przez chwilę nie mogłam usiedzieć na miejscu i wymyśliłam spacer.
- Bartek chodź pójdziemy się przejść - poprosiłam kiedy siedzieliśmy na kanapie.
- Tobie jeszcze mało? Myślałem, że po dzisiejszym chodzeniu po sklepach masz dość - powiedział.
- No właśnie nie, oj proszę chodź bo jak nie to pójdę sama - musiałam go trochę zaszantażować a co.
- No dobrze ale nie długo bo zaraz zacznie się ściemniać.
- Dziękuję - powiedziałam całując go w policzek i idąc się ubrać.
Trzymając się za ręce kierowaliśmy się w stronę parku. Szliśmy rozmawiając i śmiejąc się. Jeszcze rok temu mieszkaliśmy w Maceracie a teraz jesteśmy w Rzeszowie i to w dodatku jako mąż i żona. Gdyby mi ktoś powiedział wtedy, że teraz będziemy małżeństwem i będziemy oczekiwać na przyjście naszego drugiego dziecka chyba wysłałabym tą osobę do lekarza. A teraz mam przy sobie mężczyznę, którego kocham najbardziej na świecie. Po godzince wróciliśmy do domu a potem usiedliśmy z Bartkiem w salonie oglądając płytę z naszego ślubu i wesela. Co chwilę któreś z nas wybuchało śmiechem. Nawet nie wiem kiedy mi się oczy zamknęły i usnęłam wtulona w męża na kanapie. Przebudziłam się dopiero wtedy kiedy poczułam, że Bartek bierze mnie na ręce i niesie do sypialni. Położył mnie na łóżku całując w głowę i szepcząc " śpij dobrze skarbie". Nakrył mnie kołdrą a potem wyszedł z pokoju. 
31 grudzień 2014r
Wreszcie nadszedł ostatni dzień tego roku. Roku, w którym w moim życiu zmieniło się bardzo dużo. Wyszłam za mąż a na dodatek spodziewam się drugiego dziecka. Wreszcie mam szczęśliwą rodzinę, o której marzyłam do dziecka. Siedziałam w salonie czytając gazetę kiedy koło mnie pojawił się Bartek.
- Co tam? - zapytałam kiedy patrzył na mnie.
- Pamiętasz co było dokładnie rok temu? - zapytał obejmując mnie.
- Jak mogłabym zapomnieć dzień, w którym po czterech latach rozłąki znowu byliśmy razem - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Ten rok był cudowny - powiedział.
- Masz rację.
- Mam i mam najcudowniejszą żonę i cudownego syna i córeczkę w drodze - zaśmiał się.
Około godziny 18 zaczęłam okupować łazienkę z racji tego, że na godzinę 20 byliśmy zaproszeni do Ignaczaków. Ubrałam się w sukienkę a potem zrobiłam makijaż i podkręciłam loki.

Kiedy byłam gotowa wyszłam z łazienki. 
- Kochanie jak ty pięknie wyglądasz - skwitował mój wygląd Bartek.
- A dziękuję ale ty tez niczego sobie - powiedziałam z uśmiechem.
- To co wychodzimy?
- Tak chodźmy - odpowiedziałam zakładając płaszcz.
Z racji tego, że Ignaczakowie mieszkają po sąsiedzku poszliśmy na pieszo. Przy wejściu powitał nas sam gospodarz imprezy.
- A witam - powiedział witając się z nami.
- Cześć Krzysiu.
Przywitaliśmy się ze wszystkim graczami Resovii a potem Bartek poszedł do reszty mężczyzn a ja siedziałam z paniami. Niedługo potem rzeszowski libero puścił muzykę i wszyscy podążyli na parkiet, no dobra może wszyscy prócz mnie. Z racji mojego stanu nie wskazane było szaleć dlatego ja siedziałam na kanapie przyglądając się wszystkim bawiącym się w najlepsze. Kiedy z głośników popłynęła wolna melodia podszedł do mnie Kurek.
- Czy moja kochana żona zatańczy ze mną? - zapytał podając mi dłoń. Po chwili już kołysaliśmy się w rytmie muzyki. Zabawa trwała w najlepsze. Na kilka minut przed 24 wszyscy wyszliśmy na dwór aby przywitać nowy rok. Kiedy wybiła północ wszyscy złożyli sobie życzenia.
- Kocham Cię skarbie - powiedział Bartek kiedy staliśmy patrząc na rozgwieżdżone do fajerwerek niebo.
- Ja Ciebie też - odpowiedziałam przytulając się do niego.
Po niedługim czasie wróciliśmy do domu Ignaczaków i kontynuowaliśmy imprezę, która trwała do 5 rano. Po powrocie do domu myślałam, że zasnę na stojąco na szczęście Bartek nie pił za dużo tylko symbolicznie i zaniósł mnie do naszej sypialni.
Kolejne dni i tygodnie minęły bardzo szybko nim się obejrzeliśmy zbliżał się termin mojego rozwiązania. Z każdym kolejnym dniem coraz gorzej się czułam a Bartek nie odstępował mnie nawet na krok. Z racji tego, że dziś Resovia grała mecz siedziałam z Agnieszką i Olą w salonie oglądając pojedynek. Siedziałyśmy rozmawiając kiedy poczułam skurcz. 
- Maja co jest? - zapytały obie.
- To chyba już - odpowiedziałam zwijając się z bólu.
- Dobra to my jedziemy do szpitala, a ty zajmij się Kacprem i Oskarem i powiadom Bartka - zarządziła Jaroszowa. Agnieszka zabrała z sypialni przygotowaną torbę, która od kilku dni stała już przygotowana a potem pomogła mi dojść do auta aby następnie ruszyć do szpitala. 

Bartek
Mecz skończył się naszym zwycięstwem 3:1 z czego wszyscy się bardzo cieszyli. Podszedłem do sztabu i reszty zawodników kiedy podbiegł do mnie Piotrek.
- Bartek leć szybko do szatni - powiedział.
- Ale co się stało? - zapytałem.
- Maja zaczęła rodzić i Agnieszka pojechała z nią do szpitala.
- O cholera!!! - krzyknąłem i pobiegłem jak najszybciej do szatni. Po 10 minutach byłem już w drodze do szpitala. Wpadłem do budynku i od razu zapytałem gdzie jest Majka. Recepcjonistka powiedziała, ze Maja jest na porodówce a ja mam czekać na korytarzu. Usiadłem zdenerwowany na jednym z krzeseł a po chwili koło mnie pojawiła się Aga z Kubą. Siedzieliśmy tam chyba ze dwie godziny a ja zacząłem się bać, że coś się stało ale po chwili wyszedł lekarz.
- Pan Bartosz Kurek? - zapytał podając mi dłoń.
- Tak.
- Ma pan śliczną córeczkę.
- Czy ja mogę do nich wejść?
- Tak tylko na chwilkę bo pańska żona jest bardzo wyczerpana i musi odpoczywać.
- Dziękuję.

Maja
Leżałam na łóżku trzymając na rękach moją małą kruszynkę. Miała takie piękne błękitne oczka i jasne włosy. Patrzyłam na mój mały skarb kiedy otworzyły się drzwi sali a po chwili wszedł Bartek.
- Cześć skarbie - powiedział całując mnie w czoło.
- Hej.
- Jaka ona śliczna - zachwycał się naszą małą księżniczką - tak bardzo Was kocham - powiedział a po moich policzkach popłynęły łzy szczęścia.

Dziś troszkę dłużej, ale mam nadzieję, że się nie gniewacie? 
Czekam na Wasze komentarze i opinie co do tego rozdziału :D
Pozdrawiam i do następnej soboty :)
Klara :*

sobota, 17 maja 2014

Dwadzieścia osiem

Maja
Resztę dni świątecznych spędziliśmy w takim samym gronie na leniuchowaniu i siedzeniu przy świątecznym stole zajadając się potrawami przygotowanymi przez mamy i ciocię. Ja niestety nie miałam wstępu przez te dwa dni do kuchni ponieważ miałam odpoczywać. Drugiego dnia świąt wieczorem wszyscy zbierali się w drogę do Wrocławia. Moi rodzice zaproponowali, że zabiorą Oskara do siebie na kilka dni bo przecież i tak mieliśmy go do nich zawieść przed sylwestrem, którego spędzimy u Ignaczaków więc stwierdzili, że zabiorą go już teraz i przywiozą go z powrotem w Nowy Rok.
- Oskar tylko masz być grzeczny - powiedziałam kiedy opuszczali nasz dom.
- Mamo ale ja zawsze jestem.
- Ja mówię serio masz nie przeszkadzać i nie wymyślać głupot rozumiesz?
- Tak.
- Dobrze wy się niczym nie martwcie damy sobie radę będziemy go zabierać na sanki chodzić do kina - zaczął wymieniać mój tata.
- Dobra, dobra zobaczymy co powiesz jak posiedzisz z nim przez kilka dni - zaśmiałam się.
- W takim razie do zobaczenia dzieci w Nowy Rok - powiedziała mama żegnając się ze mną i z Bartkiem.
- Do zobaczenia - odpowiedziałam zamykając drzwi.
- To co skarbie zostaliśmy sami - stwierdził mój mąż całując mnie w policzek.
- Na to wygląda.

Bartek
27 grudzień 2014
Następnego dnia rano kiedy się obudziłem poszedłem przygotować śniadanie. Po przygotowaniu posiłku zabrałem wszystko na tacę i ruszyłem w stronę sypialni.
- A witam moje księżniczki - powiedziałem całując Maję.
- Dzień dobry - odpowiedziała jeszcze zaspana.
- Przygotowałem dla nas śniadanie - oznajmiłem stawiając tacę na łóżku.
- Oj Bartek, Bartek za bardzo mnie rozpieszczasz jeszcze się przyzwyczaję i co wtedy? - zaśmiała się.
- Wtedy będę musiał przynosić Ci śniadania do łóżka każdego dnia - stwierdziłem.
- W takim razie jestem za a teraz jedzmy bo jestem strasznie głodna.
Po śniadaniu razem z Mają wzięliśmy się za ogarnięcie domu po świętach.

Maja
Po posprzątaniu domu leżeliśmy razem na kanapie oglądając film kiedy zadzwonił mój telefon.
- Halo.
- Hej Maja - przywitała się Jaroszową.
- O cześć Aga co tam słychać?
- Wszystko dobrze ale dzwonię w innej sprawie.
- W takim razie słucham?
- Wybieramy się z Olą na zakupy i dzwonię zapytać czy nie poszłabyś z nami? - zaproponowała.
- Jasne, że tak muszę w końcu kupić jakąś sukienkę na sylwestra - zaśmiałam się.
- W takim razie widzimy się za godzinkę w galerii ok?
- Jasne, to do zobaczenia.
- Gdzie się wybierasz? - zapytał Bartek kiedy skończyłam rozmawiać.
- Idę z dziewczynami na zakupy.
- Ale wiesz, że tobie nie wolno się teraz przemęczać?
- Wiem Bartek ale ja nie mogę siedzieć cały czas w domu a po za tym muszę coś kupić na sylwestra bo przecież nie pójdę w dresie.
- No dobrze ale jakbyś się źle poczuła to od razu dzwoń.
- Dobrze.
Poszłam się przebrać do sypialni i trochę ogarnąć moje włosy a następnie zrobiłam lekki makijaż.

 Po 30 minutach wsiadałam w samochód i pojechałam do galerii gdzie czekały już na mnie dziewczyny. Przywitałam się z Agą i Olą a potem ruszyłyśmy w poszukiwaniu odpowiednich kreacji na 31 grudnia. Oczywiście z dziewczynami nie było problemu bo one już po godzinie znalazły coś dla siebie. Ze mną było gorzej bo znaleźć sukienkę dla kobiety w ciąży i żeby na dodatek ona mi się podobała było nie lada wyzwanie ale i to się udało. Po zakupach wybrałyśmy się do kawiarni na herbatę i ciasto. Siedziałyśmy rozmawiając kiedy spostrzegłam, że na zegarku widnieje już prawie godzina 17.
- Wiecie co ja to już będę się zbierać bo Bartek będzie się martwił - powiedziałam.
- W zasadzie to my też się już zbierajmy - stwierdziły zgodnie.
Zapłaciłyśmy za nasze zamówienia a potem pożegnałyśmy się i każda ruszyła w swoją stronę. Po 20 minutach zaparkowałam auto przed naszym garażem.
- Wróciłam! - krzyknęłam na wejściu zdejmując buty i kurtkę.
- Nareszcie zacząłem się o Ciebie martwić - oznajmił Bartek kiedy pojawiłam się w salonie.
- Oj kochanie wiesz jak to jest, każda musiała znaleźć odpowiednią kieckę i dodatki - zaśmiałam się.
- No wiem ale ty nie możesz się przemęczać - podszedł do mnie obejmując mnie.
- Obiecuję, że do póki się Amelka nie urodzi już nie wyjdę na zakupy.
- O nie tego to nie obiecuj bo i tak wiem, że za góra dwa tygodnie wyciągniesz mnie do galerii - stwierdził śmiejąc się.
- Ale ty mnie dobrze znasz.
- W końcu jestem twoim mężem a teraz chodź bo przygotowałem kolację - powiedział ciągnąc mnie do kuchni. Jak się okazało mój mąż przygotował domową pizzę, która okazała się całkiem smaczna.
- Ja nadal się zastanawiam kto nauczył Cię tak gotować?
- Szczerze? Sam nie wiem ale od kiedy wyprowadziłem się od rodziców musiałem sobie jakoś radzić i tak wyszło. A w zasadzie pokaż co tam kupiłaś.
- Nawet nie ma mowy zobaczysz dopiero w sylwestra.
- Oj kochanie.
- Nie pokaże przynajmniej raz ja postawię na swoim - zaśmiałam się.
Całą niedzielę spędziłam w domu ponieważ źle się czułam dlatego Bartek zabronił mi wychodzić z łóżka. Przynajmniej nie musiałam gotować obiadu bo tym także zajął się Kurek a ja czytałam książkę. Wieczorem poczułam się znacznie lepiej ale to może dlatego, że jutro Resovia miała grać mecz 1/4 Pucharu Polski, na którym chciałam być. Oczywiście posprzeczaliśmy się z Bartkiem na ten temat ponieważ on stwierdził, że nigdzie nie pójdę a ja zawzięcie mówiłam, że tak, czy mu się to podoba czy nie. Leżałam w sypialni oglądając film kiedy do pokoju wszedł właśnie Bartek.
- Skarbie nie gniewaj się na mnie przecież wiesz, że chcę dla Ciebie jak najlepiej - powiedział kładąc się koło mnie. Ja nie zamierzałam się do niego odzywać i cały czas udawałam obrażoną. Niech się trochę pomęczy - Maja słońce przepraszam.
- Bartek zrozum, że ciąża to nie choroba a to, że dziś się źle czuję nie oznacza, że jutro będzie tak samo a po drugie ja nie będę siedzieć w domu całymi dniami tylko dlatego, że ty boisz się, że jak tylko przekroczę próg domu to coś mi się stanie - mówiłam.
- No dobrze obiecuję poprawę ale na mecz pojedziesz ze mną i ze mną wrócisz a w trakcie będziesz cały czas z dziewczynami - oznajmił całując mnie w głowę.
- Bartek! - krzyknęłam za nim kiedy wychodził z pokoju.
- Tak wiem ja też Cię kocham - powiedział a ja nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem.

Oddaję w Wasze ręce już 28 rozdział mojego opowiadania, jejku jak ten czas szybko leci :)
Czekam na Wasze opinie i komentarze.
Panowie wygrali wczoraj z Łotwą 3:0!!!
Wreszcie ten długi sezon się zaczął :D Trzymamy kciuki za eliminacje, LŚ i oczywiście Mistrzostwa Świata! A właśnie wybieracie się na jakiś mecz reprezentacji?
Do usłyszenia za tydzień (24.05.14r)
Pozdrawiam, Klara :*

sobota, 10 maja 2014

Dwadzieścia siedem

Maja
Praktycznie całą niedzielę spędziliśmy na leniuchowaniu dopiero przed 16 wzięłam się za szykowanie na imprezę. Zabrałam z szafy wcześniej przygotowany strój i poszłam do łazienki. Ubrałam się, zrobiłam makijaż i podkręciłam loki. 

Kiedy kończyłam mój makijaż do łazienki zaczął dobijać się Bartek.
- Kochanie siedzisz w tej łazience już od prawie dwóch godzin jeszcze trochę i się spóźnimy.
- Jeszcze chwilę przecież muszę jakoś wyglądać - powiedziałam podirytowana.
- Masz 5 minut a ja idę zaprowadzić Oskara do Ignaczaków.
- Dobra idź.
Po tym jak usłyszałam, że panowie wyszli obejrzałam się jeszcze raz w lustrze i stwierdziłam, że wyglądam całkiem dobrze. Wyszłam z łazienki i udałam się do kuchni napić trochę wody. Po chwili do domu wrócił mój mąż.
- No powiem Ci skarbie, że warto było czekać aż wyjdziesz z tej łazienki żeby zobaczyć takie cudo - stwierdził składając pocałunek na moich ustach.
- A dziękuję a teraz chodź bo naprawdę się spóźnimy - powiedziałam zakładając płaszcz.
Po niecałych 30 minutach byliśmy już przed restauracją w centrum Rzeszowa gdzie miała odbyć się impreza. Bartek otworzył mi drzwi i trzymając się za ręce weszliśmy do środka. Przywitaliśmy się ze wszystkimi a potem Kurek przedstawił mnie tym, którzy jeszcze mnie nie znali. Usiedliśmy koło Jaroszów. Po posiłku wszyscy panowie z trenerem Kowalem na czele zaczęli zostali pochłonięci rozmowom na temat nadchodzącego sezonu a ja z resztą partnerek zajęłyśmy się swoimi tematami. Na chwilę przed 24 wszyscy zaczęli się rozchodzić tak samo jak my z Bartkiem. Po drodze do domu wstąpiliśmy jeszcze do domu Ignaczaków po Oskara, który oczywiście spał dlatego mój siatkarz musiał go wynieść na rękach a potem z samochodu zanieść do jego pokoju. Ja od razu poszłam wziąć prysznic, kiedy wyszłam poszłam do kuchni gdzie również był Bartosz.
- Padam z nóg - powiedziałam opierając się o szafki.
- Powiem Ci, że ja tak samo - zaśmiał się przytulając mnie do siebie.
- Nie wiem jak ty ale ja to idę spać - oznajmiłam ruszając w stronę schodów.
- Ej, ej ty nigdzie nie pójdziesz - stwierdził łapiąc mnie za dłoń.
- A to niby czemu?
- Powiedziałem, że nie pójdziesz ale za to zostaniesz tam zaniesiona - odpowiedział biorąc mnie na ręce.
- Nie Bartek, puść mnie jestem za ciężka żebyś mnie nosił i to na dodatek po schodach - mówiłam próbując wyswobodzić się z jego ramion.
- Przestań - przerwał mi całując mnie w usta i w taki oto sposób dotarłam do sypialni a po chwili leżeliśmy już wtuleni w siebie zasypiając.
Rankiem obudził mnie pocałunek w usta. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Bartka z bukietem pięknych czerwonych róż.
- Wszystkiego Najlepszego kochanie z okazji urodzin - powiedział ponownie mnie całują.
- Dziękuję ale naprawdę nie musiałeś i tak najlepszym prezentem jesteś ty i nasze maleństwa.
- Wszystkiego Najlepszego mamo! - krzyknął Oskar wbiegając do sypialni i wskakując do nas na łóżko.
- Dziękuję skarbie.
- Dobrze a teraz śniadanie - oznajmił mój mąż stawiając tacę z jedzeniem na łóżku.
Po wspólnym śniadaniu w łóżku Bartek pojechał na trening a my z Oskarem wybraliśmy się na mały spacer po okolicy gdyż na dworze była bardzo ładna pogoda. Kiedy Mały bawił się na plac zabaw zadzwoniła Oliwia z życzeniami. Porozmawiałam z nią przez chwilę a potem postanowiłam wracać do domu. Zajęłam się robieniem obiadu a około 13 do domu wrócił Kurek. Zjedliśmy obiad a potem położyłam się na kanapie oglądając telewizję a panowie grali w jakąś grę na dywanie. Po chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. 
- Bartuś idź otwórz - poprosiłam bo nie chciało mi się nawet podnosić.
- No już idę, idę - powiedział kierując się do wejścia.
Po chwili do salonu weszli moi rodzice, ciocia Jola oraz rodzice Bartka z Kubą.
- Wszystkiego Najlepszego - powiedzieli.
- Jejku nawet nie wiecie jaką mi zrobiliście niespodziankę - stwierdziłam witając się z każdym po kolei.
- Córciu tu masz torta i mały prezent ode mnie i taty - oznajmiła mi mama wręczając prezenty.
- Naprawdę nie musieliście.
- A tu jest drobiazg od nas - powiedziała moja teściowa wręczając mi ładnie opakowane pudełko.
- I ode mnie też coś masz Majuś - stwierdziła ciocia dając mi torebkę prezentową.
Zaprosiłam wszystkich do stołu, który w między czasie Bartek nakrył i rozłożył zastawę. Siedzieliśmy rozmawiając kiedy zapytałam:
- Ciociu a co ty tu właściwie robisz nic nie mówiłaś, że przylecisz do Polski?
- No bo tak wyszło, że moja firma otworzyła swoją filię tutaj we Wrocławiu i wróciłam na stałe do Polski - powiedziała a ja od razu poszłam ją przytulić.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę.
Jakiś czas później
Od prawie trzech miesięcy mieszkamy już w Rzeszowie. Każde z nas zdążyło się przyzwyczaić do nowego otoczenia a Bartek już zaskarbił sobie wszystkich kibiców Resovii imponując im wysoką formą w każdym meczu. Ja póki co siedzę w domu ze względu na mój stan no bo jakby nie patrząc za miesiąc przywitamy nowego członka naszej rodziny. Uznaliśmy z Bartkiem, że nasza księżniczka będzie się nazywać Amelia. Nie powiem trochę musiałam go przekonywać co do tej decyzji ale w końcu mi uległ. Co do Małego zaczął chodzić do jednego z Rzeszowskich przedszkoli do czego zdążył się już przyzwyczaić. Ciocia Jola sprzedała dom w Maceracie i wynajęła mieszkanie we Wrocławiu gdzie dalej pracuje jako tłumacz. Dziś jest 24 grudnia czyli Wigilia, którą spędzamy u nas zresztą tak jak całe święta bo uznaliśmy, że tak będzie najlepiej ponieważ wszyscy będziemy razem. Od samego rana ja, ciocia, mama i moja teściowa siedzimy w kuchni gotując a panowie zajmują się dekorowaniem domu. Przed 16 poszłam się wykąpać i przebrać. Poprawiłam swój wygląd lekkim makijażem i ubrałam się w sukienkę. 

Potem przebrałam Oskara w białą koszulę i czarne spodnie i już miałam schodzić z Małym na dół kiedy zawołał mnie Bartek. Wróciłam do naszej sypialni.
- Skarbie możesz mi pomóc z tym krawatem? - zapytał.
- Oj Bartuś, Bartuś czy ty się nigdzie nie nauczysz go wiązać - zapytałam zawiązując mu krawat.
- Nie wiem, ale i tak dziękuję za pomoc - powiedział całujac mnie w czoło - ślicznie wyglądasz kochanie.
- A dziękuję ale ty też niczego sobie - stwierdziłam widząc go ubranego w czarne spodnie i białą koszulę z krawatem.
- To co idziemy? 
- Tak - odpowiedziałam podając mu swoją dłoń.
Kiedy zeszliśmy na dół wszyscy już na nas czekali. Zasiedliśmy do stołu oczekując na pierwszą gwiazdkę, która po chwili się zaświeciła. Podzieliliśmy się opłatkiem składając sobie życzenia a potem zjedliśmy wigilijną kolację. 
- Mamo kiedy będą prezenty - zapytał Oskar a wszyscy zaczęli się śmiać.
- Za chwilę niech wszyscy zjedzą i zajmiemy się prezentami dobrze?
- Dobrze.
Kiedy wszyscy zjedliśmy usiedliśmy w salonie na kanapach i każdy zaczął otwierać swoje upominki. Oczywiście najwięcej frajdy mieli Oskar z Kubą na ale cóż w końcu są najmłodsi. Kiedy ja zaczęłam otwierać swój prezent koło mnie usiadł Bartek.
- Mam nadzieję, że Ci się spodoba - powiedział.
- Ja liczę na to samo.
- To kto pierwszy? - zapytał.
- Ty.
- Nie ty.
- W taki razie razem.
Odwinęłam świąteczne opakowanie a moim oczom ukazał się piękny srebrny album ze zdjęciami moim, Bartka i Oskara. Zaczęłam się śmiać.
- Czemu się śmiejesz - zapytał.
- Otwórz swój to zobaczysz - powiedziałam a siatkarz zaczął otwierać swój prezent a kiedy zobaczył co kryje się w środku także zaczął się śmiać.
- No to się nam udało - zaśmiałam się.
- A już myślałem, że tylko ja wpadnę na pomysł z albumem - stwierdził.
- Cóż teraz każdy będzie miał swój - powiedziałam całując go w policzek.
Następnego dnia kiedy się obudziłam ubrałam się i zeszłam na dół gdzie dochodziły mnie głosy. Weszłam do kuchni i zobaczyłam tam urzędujące panie.
- O już wstałaś? Niepotrzebnie my tutaj z Jolą i Iwonką się wszystkim zajmiemy a ty idź sobie dziecko odpocznij - powiedziała moja mama.
- Ale ja się świetnie czuję - powiedziałam a wtedy poczułam kopnięcie i złapałam się za brzuch.
- No tak właśnie widzę siadaj w salonie i nawet nie zbliżaj się do kuchni - stwierdziły zgodnie we trzy.
- No dobrze już idę a gdzie jest reszta panów bo jedyne kogo widziałam to mojego małżonka, który jeszcze smacznie chrapie - zaśmiałam się.
- Tata i Adam poszli z chłopakami na sanki - odpowiedziała mi moja rodzicielka.
Poszłam do salonu i zaczęłam oglądać jakiś film, który leciał akurat w telewizji. Moje maleństwo jednak nie za bardzo dało o sobie zapomnieć i nadal mnie kopało.
- Skarbie proszę daj mi trochę odpocząć - mówiła gładząc swój brzuszek. 
Po chwili w salonie pojawił się Bartek, który przysiadł się do mnie.
- Hej skarbie - przywitał się buziakiem.
- Hej - odpowiedziałam.
- Wygoniły Cię z kuchni?
- Niestety, twierdzą, że mam odpocząć - powiedziałam opierając głowę o jego ramie.
- A coś nie tak?
- Nie wszystko dobrze tylko nasza córka jest strasznie ruchliwa i daje mi nieźle w kość.
- Amelko daj mamie trochę odpocząć - zaczął  mówić do brzuszka a ja zaczęłam się śmiać bo po chwili nasza mała istotka przestała się kręcić. 

Trochę się tak świątecznie zrobiło :) Mam nadzieję, że Wam się podoba?
Czekam na Wasze komentarze i opinie.
Na kolejny zapraszam w sobotę (17.05.14)
Pozdrawiam, Klara :*
P.S Michał Winiarski kapitanem reprezentacji, jak oceniacie tą decyzję?

sobota, 3 maja 2014

Dwadzieścia sześć

Maja 
U rodziców Bartka posiedzieliśmy niedługo bo musieliśmy jechać do lekarza ale za to pani Iwona i pan Adam zaproponowali, żebyśmy zostawili u nich Małego. Oskar oczywiście był wniebowzięty tym pomysłem bo mógł pobawić się dłużej z Kubą. 
Lekarka zawiadomiła, że moja ciąża rozwija się prawidłowo i że wszystko jest w porządku.
- No to jak chcecie państwo znać płeć dziecka? - zapytała kiedy leżałam na łóżku.
- Pewnie, że chcemy - odpowiedział Bartek zanim zdążyłam się w ogóle odezwać.
- W taki razie będziecie mieli córeczkę - powiedziała a po moich policzkach zaczęły płynąć łzy szczęścia.
- Ej skarbie nie płacz - powiedział Kurek przytulając mnie do siebie.
Kiedy wyszliśmy z przychodni od razu zostałam porwana w ramiona mojego męża, który zaczął mnie kręcić w kółko.
- Bartek puść mnie ja nie jestem już taka lekka jeszcze sobie coś zrobisz - mówiłam ale on jak zwykle musiał postawić na swoim i nadal trzymał mnie na rękach.
- Jestem najszczęśliwszym facetem na tej Ziemi! - krzyknął.
- Już chyba wszyscy to wiedzą a tera puść mnie i jedziemy po Oskara bo mamy jeszcze sporo rzeczy do spakowania.
- Masz rację - stwierdził stawiając mnie w końcu na ziemi.
Po odebraniu Małego od teściów wróciliśmy do naszego mieszkania i zaczęliśmy pakować wszystkie nasze rzeczy, które mieliśmy zabrać do Rzeszowa. Bartek powiedział, że w naszym nowy mieszkaniu są już wszystkie meble dlatego też wystarczyło zabrać ubrania i niezbędne rzeczy. Z pakowaniem uporaliśmy się dopiero przed godziną 19. Szczerze powiedziawszy to nie spodziewałam się, że będzie tego aż tyle no ale cóż. Wieczorem zadzwoniłam jeszcze do rodziców powiedzieć, że będą mieli wnuczkę a potem rozmawiałam przez skaypa z ciocią Jolą o tym jak nam się układa i opowiedziałam jak było na wakacjach. Ona również opowiedziała co u niej słychać. Po skończonej rozmowie poszłam wziąć kąpiel po, której od razu poszłam spać bo byłam tak padnięta, że nie wiem kiedy a oczy same mi się zamknęły.
3 październik 2014r.
Z samego rana zaraz po śniadaniu Bartek zaczął znosić nasze walizki i pudła z rzeczami do samochodu. Kiedy zabrał ostatnie pudło ja i Oskar wyszliśmy na klatkę zamykając drzwi kiedy usłyszałam za sobą czyjś głos.
- Cześć - powiedział Tomek.
- O hej - przywitałam się z nim.
- Wybieracie się gdzieś?
- No można to tak nazwać, przeprowadzamy się do Rzeszowa.
- O to ciekawie.
- Maja co wy tak długo? - zapytał Bartek, który właśnie przyszedł po nas.
- A to jest właśnie mój mąż Bartek. Bartek poznaj Tomka mojego kolegę z liceum - powiedziałam przedstawiając ich sobie.
- Miło Cię poznać - powiedział Tomek ale z tego co zdążyłam zauważyć mojemu mężowi nie przypadł on do gustu.
- Kochanie chodźcie już bo czeka nas kawałek drogi - powiedział obejmując mnie i biorąc Oskara za rękę.
- W takim razie do zobaczenia i życzę szczęścia - oznajmił mój znajomy.
- Do zobaczenia - powiedziałam.
- Oj Bartuś, Bartuś - zaczęłam kiedy zeszliśmy już na parking.
- Wiesz, ze nienawidzę jak jakiś obcy facet rozmawia z moją żoną a po drugie widzę jak on na Ciebie patrzył.
- Ale przecież wiesz, że nie liczy się nikt poza tobą.
- No wiem, wiem a teraz zapraszam do auta - powiedział otwierając przede mną drzwi - Wskakuj Mały - nakazał synowi zapinając go w foteliku.
- To co kierunek Rzeszów? - zapytał.
- Tak jest - przytaknęliśmy z Oskarem.
Po czterech godzinach jazdy dotarliśmy do Rzeszowa. Zdziwiłam się kiedy Bartek wjechał na osiedle domków jednorodzinnych.
- Bartek zamierzamy kogoś odwiedzić? - zapytałam zdziwiona.
- Nie kochanie to jest nasz dom - oznajmił skręcając do jednego z domów.

- To jakiś żart?
- Nie, wyskakujcie - powiedział zatrzymując auto na podjeździe.
Wyszliśmy z samochodu i ruszyliśmy od razu do domu. Stanęliśmy przed drzwiami, które Bartek otworzył kluczem. Weszliśmy do środka a moim oczom ukazało się przepiękne wnętrze.
- I jak Wam się podoba? - zapytał.
- To jest cudowne, ale kiedy ty to wszystko zdążyłeś urządzić?



- Wynająłem ekipę tata doglądał tu od czasu do czasu.
- Dziękuję to najlepsza niespodzianka jaką mogłeś wy myśleć.
- A dziękuje a teraz zapraszam obejrzeć resztę - stwierdził biorąc Małego na ręce i obejmując mnie. 
Chodziliśmy po domu oglądając wszystkie pomieszczenia kiedy stanęliśmy przed pewnymi drzwiami.
- No Oskar a tu będzie twoje królestwo - oznajmił otwierając drzwi do nowego pokoju naszego syna.

- Super!!! - krzyknął Mały wchodząc do środka i oglądając wszystkie zabawki i meble - mogę się tu pobawić? 
- Pewnie, że możesz - odpowiedział mu Kurek - w takim razie ty się pobaw a ja idę pokazać mamie nasze królestwo, w razie co jesteśmy obok.
- Piękny ten dom, zawsze o takim marzyłam.
- Cieszę się, ze Ci się podoba a teraz otwórz drzwi do naszej sypialni - oznajmił.
Otworzyłam drzwi a moim oczom ukazała się piękna sypialnia. 

- Boże jak tu pięknie - powiedziałam przytulając męża.
- Mam jeszcze jedną niespodziankę ale musimy iść po Oskara - zakomunikował.
- W takim razie chodźmy.
Zabraliśmy synka z pokoju i ruszyliśmy za Bartkiem, który otworzył drzwi do pięknego różowego dziecięcego pokoiku. 

Po raz kolejny już tego dnia z moich oczu popłynęły łzy.
- A to będzie królestwo naszej małej księżniczki - stwierdził dotykając mojego brzuszka.
- Dziękuję za wszystko Bartuś - przytuliłam go.
- A jest jeszcze jedno - powiedział a ja zaczęłam się bać co on jeszcze wymyślił.
- Tylko mi nie mów, że to wszystko to żart. 
- Nie po prostu chciałem Ci powiedzieć, że naszymi sąsiadami są niejacy państwo Ignaczakowie - oznajmił śmiejąc się.
- O to przynajmniej będę miała do kogo chodzić na sąsiedzkie pogaduszki - zaśmiałam się.

Bartek
Po tym jak pokazałem Mai i Oskarowi cały nasz dom wziąłem się za znoszenie pudeł z naszymi rzeczami. Kiedy ja przynosiłem co raz to kolejne kartony Majka i Mały rozpakowywali nasze rzeczy układając je w odpowiednie miejsca. Po kilku godzinach wszystko było już ułożone w odpowiednich miejscach. Byliśmy tak zmęczenie, że nawet nie chciało nam się jechać po jakieś produkty spożywcze przez co na kolację zamówiliśmy pizzę. Około godziny 22 każde z nas już leżało w swoim łóżku. Następnego dnia kiedy się obudziłem postanowiłem pojechać do supermarketu po jakieś produkty spożywcze.

Maja
Kiedy rano otworzyłam oczy zobaczyłam zamiast Bartka tylko kartkę: " Pojechałem na zakupy. " Podniosłam się z łóżka i podeszłam do szafy aby wybrać jakieś ubrania. Ubrałam się a potem poszłam zajrzeć do Oskara, który jak się okazało już nie spał.
- Cześć skarbie, a to ty się już wyspałeś?
- Cześć mamo, tak nie chciałem Cię budzić i dlatego zacząłem się bawić moimi nowymi zabawkami.
- W takim razie teraz chodź się ubrać a potem idziemy na dół poczekać aż tata przyjedzie.
Pomogłam małemu się ubrać a potem zeszliśmy na dół gdzie po chwili pojawił się Bartek.
- Wróciłem! - krzyknął przekraczając tylko próg domu.
- Hej - przywitałam się z nim buziakiem - co tam kupiłeś bo nie wiem jak ty ale my z Oskarem jesteśmy strasznie głodni - powiedziałam rozpakowując torby.
- W takim razie może usmażmy jajecznicę - zaproponował Kurek.
Kiedy skończyliśmy jeść śniadanie zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Oho ciekawe, którego już niesie - zaśmiał się Bratek idąc otworzyć. Po chwili usłyszałam:
- A witam nowych sąsiadów!!! - przywitał się Igła wchodząc do salonu.
- Cześć Krzysiu.
- No widzę, że nasz Kuraś się postarał - powiedział oglądając wnętrze naszego domu.
- Dobra Igła mów o co chodzi bo podejrzewam, że nie przyszedłeś tu oglądać mieszkania - powiedział mój mąż.
- No nie po to, Kawal kazał mi Ciebie zawiadomić, że jutro jest oficjalne rozpoczęcie sezonu czyli taka nasza mała klubowa imprezka oczywiście masz zabrać ze sobą żonę.
- O jejku a co my zrobimy z Oskarem? - powiedziałam.
- Możecie go zostawić u nas bo moja siostra i tak będzie siedzieć z Dominiką i Sebastianem więc nie będzie problemu - zaproponował libero.
- O dzięki Krzysiu ratujesz nas z opresji - podziękowałam.
- W takim razie do zobaczenia jutro a ja uciekam bo Iwona będzie zła, że wyszedłem tylko na chwilę a wrócę po godzinie - zaśmiał się wychodząc z domu.
- O matko i w co ja się ubiorę - zamyśliłam się.
- Kobiety - zaśmiał się Bartek - to co Oskar idziemy pograć w piłkę na dworze?
- Tak!!!

Mam wrażenie, że ten rozdział wyszedł troszkę dłuższy niż zwykle. Ale chyba się nie gniewacie?
Czekam na Wasze opinie co do tego rozdziału.
Do usłyszenia w sobotę (10.05.14r)
Pozdrawiam Klara :*