sobota, 24 maja 2014

Dwadzieścia dziewięć

Maja
W poniedziałek do południa nie wychodziłam z domu. Bartek pojechał na poranny trening przed wieczornym meczem a ja siedziałam w domu. Wzięłam się za gotowanie obiadu kiedy zadzwoniła mama. Porozmawiałam z nią przez jakieś 15 minut a potem dokończyłam gotować. Kiedy Bartek wrócił do domu zjedliśmy wspólnie obiad a potem każde z nas zajęło się swoimi rzeczami. Jakoś przed 18 poszłam się przebrać a potem ruszyliśmy z Kurkiem na Podpromie. Siedziałam z partnerkami pozostałych siatkarzy oglądając mecz i rozmawiając z dziewczynami o zbliżającym się sylwestrze u Ignaczaków. Mecz okazał się jednostronnym widowiskiem, które podopieczni trenera Kowala wygrali gładko 3:0 z AZS Politechniką Warszawską. Czekałam na Bartka na korytarzu aż wyjdzie z szatni. Po chwili wyszedł i mogliśmy wracać do domu gdzie dotarliśmy po 20 minutach. Z racji tego że dochodziła już prawie 22 poszłam wziąć kąpiel a następnie udałam się do sypialni aby już po chwili oddać się w objęcia Morfeusza. Następnego dnia obudziłam się 10:23 poszłam się ubrać a następnie pojawiłam się w kuchni aby zrobić śniadanie. Zaczęłam smażyć naleśniki kiedy wszedł Bartek.
- Hej - przywitał się całując mnie w policzek.
- Hej, siadaj zaraz będzie śniadanie - oznajmiłam.
Kiedy zjedliśmy zmyłam naczynia a Kurek poszedł się ubrać. Po wczorajszym wygranym meczu siatkarze dostali wolne aż do 2 stycznia. Stwierdziłam, że nie chce mi się dziś siedzieć w domu dlatego pod pretekstem zakupów postanowiłam się wyrwać z domu.
- Bartek ja wychodzę - powiedziałam kiedy pojawił się w kuchni.
- A gdzie ty się wybierasz? - zapytał.
- Muszę pojechać do supermarketu i zrobić jakieś zakupy - odpowiedziałam.
- O to wiesz co ja pójdę z tobą.
- No dobra skoro chcesz - stwierdziłam zakładając na siebie płaszcz i buty.
- To gdzie jedziemy? - zapytał kiedy siedzieliśmy w aucie.
- Nie wiem mi to obojętne.
No i takim sposobem udało mi się wyjść wreszcie z domu. Zakupy zrobiliśmy w Lidlu a potem wsiedliśmy do auta z zamiarem powrotu do domu ale ja wpadam na kolejny pomysł.
- Bartuś - powiedziałam.
- Tak.
- Wiem, że ostatnio Ci coś obiecałam ale nie wytrzymam, jedźmy do galerii - oznajmiłam robiąc maślane oczy.
- Tobie nie sposób odmówić - zaśmiał się - a co ty znowu chcesz kupować?
- Zróbmy wyprawkę naszej księżniczce - stwierdziłam kładąc dłoń na brzuchu.
- W takim razie się zgadzam.
Po 15 minutach byliśmy już w galerii. Chodziliśmy od sklepu do sklepu a Bartek się tylko ze mnie śmiał bo z każdego wychodziłam a w zasadzie on wychodził z kolejną torbą z ubrankami dla Amelki. Oczywiście nie zapomniałam o Oskarze i przyznam, że jemu też kupiliśmy sporo nowych ubrań. Po dwóch godzinach stwierdziłam, że na dziś wystarczy. Bartek doszedł do wniosku, że skoro jest już południe to nie będziemy wracać do domu na obiad tylko zjemy w małej przytulnej restauracji w centrum Rzeszowa. Złożyliśmy zamówienie a czekając na nasz posiłek zaczęliśmy rozmawiać.
- Maja boisz się? - wyjechał z pytaniem.
- Ale czego? - zapytałam zdziwiona.
- No porodu i tego wszystkiego - odpowiedział mi robiąc nieciekawą minę.
- Bartek posłuchaj to naprawdę nie jest nic strasznego a po za tym to nie pierwszy raz przez to przechodzę więc nie mam się czego bać - powiedziałam.
- No skoro tak mówisz.
Po zjedzonym obiedzie wróciliśmy do domu ale ja dziś nawet przez chwilę nie mogłam usiedzieć na miejscu i wymyśliłam spacer.
- Bartek chodź pójdziemy się przejść - poprosiłam kiedy siedzieliśmy na kanapie.
- Tobie jeszcze mało? Myślałem, że po dzisiejszym chodzeniu po sklepach masz dość - powiedział.
- No właśnie nie, oj proszę chodź bo jak nie to pójdę sama - musiałam go trochę zaszantażować a co.
- No dobrze ale nie długo bo zaraz zacznie się ściemniać.
- Dziękuję - powiedziałam całując go w policzek i idąc się ubrać.
Trzymając się za ręce kierowaliśmy się w stronę parku. Szliśmy rozmawiając i śmiejąc się. Jeszcze rok temu mieszkaliśmy w Maceracie a teraz jesteśmy w Rzeszowie i to w dodatku jako mąż i żona. Gdyby mi ktoś powiedział wtedy, że teraz będziemy małżeństwem i będziemy oczekiwać na przyjście naszego drugiego dziecka chyba wysłałabym tą osobę do lekarza. A teraz mam przy sobie mężczyznę, którego kocham najbardziej na świecie. Po godzince wróciliśmy do domu a potem usiedliśmy z Bartkiem w salonie oglądając płytę z naszego ślubu i wesela. Co chwilę któreś z nas wybuchało śmiechem. Nawet nie wiem kiedy mi się oczy zamknęły i usnęłam wtulona w męża na kanapie. Przebudziłam się dopiero wtedy kiedy poczułam, że Bartek bierze mnie na ręce i niesie do sypialni. Położył mnie na łóżku całując w głowę i szepcząc " śpij dobrze skarbie". Nakrył mnie kołdrą a potem wyszedł z pokoju. 
31 grudzień 2014r
Wreszcie nadszedł ostatni dzień tego roku. Roku, w którym w moim życiu zmieniło się bardzo dużo. Wyszłam za mąż a na dodatek spodziewam się drugiego dziecka. Wreszcie mam szczęśliwą rodzinę, o której marzyłam do dziecka. Siedziałam w salonie czytając gazetę kiedy koło mnie pojawił się Bartek.
- Co tam? - zapytałam kiedy patrzył na mnie.
- Pamiętasz co było dokładnie rok temu? - zapytał obejmując mnie.
- Jak mogłabym zapomnieć dzień, w którym po czterech latach rozłąki znowu byliśmy razem - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Ten rok był cudowny - powiedział.
- Masz rację.
- Mam i mam najcudowniejszą żonę i cudownego syna i córeczkę w drodze - zaśmiał się.
Około godziny 18 zaczęłam okupować łazienkę z racji tego, że na godzinę 20 byliśmy zaproszeni do Ignaczaków. Ubrałam się w sukienkę a potem zrobiłam makijaż i podkręciłam loki.

Kiedy byłam gotowa wyszłam z łazienki. 
- Kochanie jak ty pięknie wyglądasz - skwitował mój wygląd Bartek.
- A dziękuję ale ty tez niczego sobie - powiedziałam z uśmiechem.
- To co wychodzimy?
- Tak chodźmy - odpowiedziałam zakładając płaszcz.
Z racji tego, że Ignaczakowie mieszkają po sąsiedzku poszliśmy na pieszo. Przy wejściu powitał nas sam gospodarz imprezy.
- A witam - powiedział witając się z nami.
- Cześć Krzysiu.
Przywitaliśmy się ze wszystkim graczami Resovii a potem Bartek poszedł do reszty mężczyzn a ja siedziałam z paniami. Niedługo potem rzeszowski libero puścił muzykę i wszyscy podążyli na parkiet, no dobra może wszyscy prócz mnie. Z racji mojego stanu nie wskazane było szaleć dlatego ja siedziałam na kanapie przyglądając się wszystkim bawiącym się w najlepsze. Kiedy z głośników popłynęła wolna melodia podszedł do mnie Kurek.
- Czy moja kochana żona zatańczy ze mną? - zapytał podając mi dłoń. Po chwili już kołysaliśmy się w rytmie muzyki. Zabawa trwała w najlepsze. Na kilka minut przed 24 wszyscy wyszliśmy na dwór aby przywitać nowy rok. Kiedy wybiła północ wszyscy złożyli sobie życzenia.
- Kocham Cię skarbie - powiedział Bartek kiedy staliśmy patrząc na rozgwieżdżone do fajerwerek niebo.
- Ja Ciebie też - odpowiedziałam przytulając się do niego.
Po niedługim czasie wróciliśmy do domu Ignaczaków i kontynuowaliśmy imprezę, która trwała do 5 rano. Po powrocie do domu myślałam, że zasnę na stojąco na szczęście Bartek nie pił za dużo tylko symbolicznie i zaniósł mnie do naszej sypialni.
Kolejne dni i tygodnie minęły bardzo szybko nim się obejrzeliśmy zbliżał się termin mojego rozwiązania. Z każdym kolejnym dniem coraz gorzej się czułam a Bartek nie odstępował mnie nawet na krok. Z racji tego, że dziś Resovia grała mecz siedziałam z Agnieszką i Olą w salonie oglądając pojedynek. Siedziałyśmy rozmawiając kiedy poczułam skurcz. 
- Maja co jest? - zapytały obie.
- To chyba już - odpowiedziałam zwijając się z bólu.
- Dobra to my jedziemy do szpitala, a ty zajmij się Kacprem i Oskarem i powiadom Bartka - zarządziła Jaroszowa. Agnieszka zabrała z sypialni przygotowaną torbę, która od kilku dni stała już przygotowana a potem pomogła mi dojść do auta aby następnie ruszyć do szpitala. 

Bartek
Mecz skończył się naszym zwycięstwem 3:1 z czego wszyscy się bardzo cieszyli. Podszedłem do sztabu i reszty zawodników kiedy podbiegł do mnie Piotrek.
- Bartek leć szybko do szatni - powiedział.
- Ale co się stało? - zapytałem.
- Maja zaczęła rodzić i Agnieszka pojechała z nią do szpitala.
- O cholera!!! - krzyknąłem i pobiegłem jak najszybciej do szatni. Po 10 minutach byłem już w drodze do szpitala. Wpadłem do budynku i od razu zapytałem gdzie jest Majka. Recepcjonistka powiedziała, ze Maja jest na porodówce a ja mam czekać na korytarzu. Usiadłem zdenerwowany na jednym z krzeseł a po chwili koło mnie pojawiła się Aga z Kubą. Siedzieliśmy tam chyba ze dwie godziny a ja zacząłem się bać, że coś się stało ale po chwili wyszedł lekarz.
- Pan Bartosz Kurek? - zapytał podając mi dłoń.
- Tak.
- Ma pan śliczną córeczkę.
- Czy ja mogę do nich wejść?
- Tak tylko na chwilkę bo pańska żona jest bardzo wyczerpana i musi odpoczywać.
- Dziękuję.

Maja
Leżałam na łóżku trzymając na rękach moją małą kruszynkę. Miała takie piękne błękitne oczka i jasne włosy. Patrzyłam na mój mały skarb kiedy otworzyły się drzwi sali a po chwili wszedł Bartek.
- Cześć skarbie - powiedział całując mnie w czoło.
- Hej.
- Jaka ona śliczna - zachwycał się naszą małą księżniczką - tak bardzo Was kocham - powiedział a po moich policzkach popłynęły łzy szczęścia.

Dziś troszkę dłużej, ale mam nadzieję, że się nie gniewacie? 
Czekam na Wasze komentarze i opinie co do tego rozdziału :D
Pozdrawiam i do następnej soboty :)
Klara :*

7 komentarzy:

  1. Jej jest Amelka strasznie się cieszę. Teraz to na pewni będzie im świetnie i będą szczęśliwi. Czekam na kolejny z niecierpliwością.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. NO pięknie córeczką Amelka :) To teraz szczęścia im potrzeba :)
    Do następnej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No i świetnie :)
    Ale pewnie coś pokomplikujesz ^^
    Do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny :) Bartek w końcu doczekał się córki. Oby tylko teraz im nie przeszkodził być szczęśliwymi rodzicami.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ooo jest dzidzia jak słodko :**
    Super rozdział :)
    Pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie jest maluszek ;) Bardzo miło się czyta
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam do mnie na kolejny rodział :)) milosc-na-nowo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń